Kolejne curry, tym razem czerwone. Równie rewelacyjne jak zielone, tyle że bez mięsa, ale za to z krewetkami.
1 łyżka oleju do woka
1 dymka, pokrojona na cienkie paski
1 1/2 łyżki czerwonej tajskiej pasty curry (do smaku)
200-400 ml mleczka kokosowego
250 ml bulionu drobiowego (z proszku albo kostki)
2 łyżki sosu rybnego
350 g mieszanki dyni i słodkich ziemniaków, krojonych w kostkę
200 g mrożonych krewetek królewskich
1 łyżeczka soku z limonki
150 g mango, obranego i pokrojonego w kostkę
3-4 łyżki posiekanej świeżej kolendry
Na dużej patelni o grubym dnie rozgrzej olej do woka i podsmażaj dymkę przez minutę, następnie dodaj pastę curry. Dolej i wymieszaj trzepaczką mleczko kokosowe, bulion oraz sos rybny, i doprowadź płyn do wrzenia. Wrzuć pokrojoną w kostkę dynię oraz słodkie ziemniaki i gotuj pod częściowym przykryciem 15 minut, aż będą miękkie. Przepłucz krewetki bieżącą wodą, żeby się pozbyć lodu, i włóż na patelnię. Gdy sos znów zawrze, dodaj sok z limonki oraz pokrojone w kostkę mango i podgrzewaj jeszcze minutę, aż krewetki się ugotują. Gdy polejesz sosem porcje ryżu albo makaronu, albo jednego i drugiego naraz, posyp je posiekaną kolendrą.
Składniki są stosunkowo łatwe do znalezienia. Czerwoną pastę curry kupiłam w zwykłym supermarkecie i kosztowała ok. 4,9 zł za 115 g. Krewetki królewskie były akurat na promocji (25 zł za 1 kg). Przygotowując curry zrezygnowałam jedynie z dodawania bulionu drobiowego. Może się powtarzam, ale nie przepadam za gotowaniem na kostkach bulionowych. To jedna z niewielu rzeczy, które nie podobają mi się w przepisach Nigelli. Moje curry i bez bulionu było mocno płynne - dzięki mleczku kokosowemu. Uważam, że to idealne danie nawet na wielkie przyjęcie. Ma niesamowity smak i aromat. I do tego szybko się przygotowuje. 10 pkt.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Zostało mi do przetestowania już tylko parę przepisów - propozycji na śniadanie z książki "Nigella ekspresowo". Szkoda, bo większość z nich oceniłam bardzo wysoko.
Wymieszaj posiekane truskawki z sokiem z granatu. Pokrop kawałki mango sokiem z limonki. Ułóż składniki warstwami w dwóch szklankach albo pucharkach: truskawki, mango i borówki, na wierzch nałóż jogurt i posyp pestkami.
Jesienią trudno dostać świeże truskawki albo borówki amerykańskie. Na szczęście już wcześniej zamroziłam trochę truskawek i jagód (zamiennik dla borówek). Mango i granaty można kupić w zwykłym supermarkecie (ok. 2,5 zł za 1 mango i ok. 2 zł za 1 granata). Nie znalazłam jogurtu waniliowego ekologicznej produkcji, dlatego użyłam zwykły serek waniliowy i też smakowało wybornie. Gdybym zamroziła więcej truskawek i jagód, pewnie mogłabym jeść takie śniadanie parę razy w tygodniu, a tak muszę poczekać do lata... Ale na pewno warto! Sałatka owocowa to kolejny prymus. 10 pkt.!
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Przepyszny! Niebo w gębie! A taki banalny ten przepis!
175 g jogurtu kokosowego
175 ml gęstej tłustej śmietany
1 łyżka rumu kokosowego np. malibu (opcjonalnie)
1 banan
2 łyżki cukru trzcinowego Dark Muscovado
Wymieszaj trzepaczką jogurt i śmietanę z maliby, jeśli je dodajesz, aż do lekkiego zgęstnienia. Pokrój banana na plasterki i rozłóż je na dnie 4 małych kokilek. Nałóż do każdej kokilki krem śmietankowo-jogurtowy. Posyp każdą porcję 1 1/2 łyżeczki cukru, przykryj szczelnie folią plastikową i wstaw na noc albo na cały dzień do lodówki.
Deser przygotowałam już dwa razy (dla różnych gości), za każdym razem dzień wcześniej. Rumu nie dodawałam. Za pierwszym razem długo szukałam jogurtu kokosowego. W końcu znalazłam jogurt zrobiony na bazie mleka kokosowego. No tak, ale taki jogurt ma swoją cenę. 140 g za 5,9 zł. Kupiłam jeden i tylko raz. Faktycznie smaczny, ale potem znalazłam dobry zamiennik - kremowy jogurt kokosowo-migdałowy 150 g za 1,85 zł. Za drugim razem do kremu dodałam odrobinę mleka kokosowego (zaplanowałam na jutro curry z krewetkami z książki Nigelli, które jest na bazie mleka kokosowego). I za drugim razem deser był jeszcze pyszniejszy. Moi goście również zachwycali się deserem. Kiedy nie mamy za wiele czasu na pieczenie, przygotowywanie, ten deser jest idealny. 10 pkt! Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Trochę czasu mi zajęło, zanim "złowiłam" steki z tuńczyka.
2 łyżeczki soku z limonki
1 łyżeczka sosu rybnego
2 łyżeczki oleju chili
1 łyżeczka miodu
400 g czarnej fasoli z puszki
2 łyżki posiekanej świeżej kolendry
2 cienki steki z tuńczyka (ok. 125 g każdy)
1/2 łyżeczki morskiej soli w kryształkach
Rozgrzej grillowaną patelnię i w tym samym czasie przygotuj sałatkę z czarnej fasoli. Zmieszaj w misce dressing z soku z limonki, sosu rybnego, oleju chili oraz miodu. Odsącz fasolę i przepłucz w durszlaku pod bieżącą wodą, a następnie starannie wymieszaj z dressingiem. Dodaj większość posiekanej kolendry i rozdziel między obiadowe talerze. Smaż steki z tuńczyka po 30 sekund z każdej strony. Jeśli steki nie są bardzo cienki, możesz przedłużyć czas smażenia o kolejne pół minuty. Odkrój kawałek, żeby sprawdzić, czy ryba się dobrze usmażyła, i nałóż steki na talerze. Dodaj porcje pomidorów albo innej sałatki. Oprósz steki szczyptą grubej (nie miałkiej!) soli.
Większość składników, z wyjątkiem steków z tuńczyka, zgromadziłam już jakiś czas temu. W końcu udało mi się trafić na steki z tuńczyka. Okazało się, że jeden większy surowy tuńczyk przyjeżdża w każdą środę do sklepu, w którym robiłam zakupy. To był akurat piątek, dlatego jeszcze przynajmniej połowa tego tuńczyka była do kupienia. Poprosiłam o odkrojenie dwóch niezbyt grubych kawałków. Pani krojąc, powiedziała do mnie: Ale wie pani, że to kosztuje 149 zł. Tak tak wiem, proszę kroić - odpowiedziałam. Te dwa cienki steki kosztowały 23 zł (ok. 160 g). Mięso tuńczyka jest czerwone i przypomina trochę zwykłe mięso, np. wołowinę. Ale smakiem zupełnie nie przypomina mięsa. Tuńczyk jest wyjątkowo delikatny. Dlatego lepiej go podawać z bardziej podkreślającymi smak dodatkami. Fasola i pomidory są ok, choć mogłoby być to równie dobrze coś bardziej pikantniejszego. Całe danie jest stosunkowo lekkie. Mój mąż określił je nawet mianem "dietetycznego". Na pewno warto było spróbować. Nie zaliczam jednak tego dania do moich prymusów. Przyznaję 8 pkt.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Właśnie trwa sezon na dynie. A ja jeszcze nigdy nie kupowałam dyni... Dopiero Nigella mnie do tego przekonała. Zaplanowałam na weekend dwa przepisy na bazie dyni. Pierwszy przepis przetestowałam dzisiaj. To była zupa krem z dyni i słodkich ziemniaków. Składniki na dwie większe porcje to:
350 g mieszanki dyni i słodkich ziemniaków pokrojonych w kostkę
750 ml bulionu drobiowego albo warzywnego
1/4 łyżeczki mielonego cynamonu
1/4 łyżeczki mielonego kwiatu muszkatołowca
duża szczypta świeżo mielonego pieprzu
4 łyżeczki maślanki
Zalej kawałki dyni i ziemniaków bulionem i dodaj przyprawy. Doprowadź do wrzenia i gotuj około 15 minut, aż warzywa będą miękkie. Dodaj nieco pieprzu do smaku. Zmiel zupę w blenderze na gładkie puree - wyjmij środkową część wieczka naczynia blendera i przytrzymując wieczko przez złożoną ścierkę, unikniesz wzrostu ciśnienia i zalania ścian zupą. Rozlej krem do dwóch misek, dodaj po dwie łyżeczki maślanki i delikatnie zamieszaj, tworząc na powierzchni ozdobne nieregularne wzory.
Bataty, mowa o słodkich ziemniakach, niestety nie należą do najtańszych. Kilogram kosztuje ok. 11 zł. Mielony kwiat muszkatołowca, którego nie mogłam znowu znaleźć w supermarkecie, zastąpiłam mieloną gałką muszkatołową. Zupa jest smaczna, choć do 10 pkt. trochę jej brakuje. Stąd otrzymała ode mnie 8 pkt.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Sałatka ładnie się prezentuje, ale jeśli chodzi o smak, to spodziewałam się czegoś więcej.
DRESSING
1-2 łyżeczki pasty tom yum (do smaku)
1 łyżeczka oleju sezamowego
2 łyżki octu ryżowego
1 łyżeczka miodu
2 łyżki oleju rzepakowego
duża szczypta morskiej soli w kryształkach albo mała szczypta zwykłej soli
SAŁATKA
125 g brokułów podzielonych na różyczki albo pokrojonych na 2,5-centymetrowe kawałki
125 g fasolki szparagowej, każdy strąk pokrojony na 4 kawałki
125 g mini kukurydzy, każda kolba przekrojona na 4 części
75 g niewielkich pieczarek, pokrojonych na plasterki
100 g kapusty pekińskiej, pokrojonej w cienki paski
150 g kiełków sojowych
Zmieszaj w miseczce składniki dressingu. Obgotuj we wrzątku brokuły, fasolkę i kukurydzę - 2 minuty. Odsącz je i przelej zimną wodą. Włóż do większej miski pokrojoną kapustę pekińską, kiełki oraz plasterki pieczarek i daj odsączone i zahartowane warzywa. Starannie wymieszaj wszystkie składniki.
Sałatkę przygotowuje się szybko, pod warunkiem, że ma się skompletowane wszystkie składniki. W związku z tym, że pasta tom yum jest tylko do smaku, zrezygnowałam z długich poszukiwań po sklepach. Olej sezamowy kupiłam za 17 zł (150 ml). Ocet ryżowy 150 ml to wydatek ok. 8-9 zł. Świeżej mini kukurydzy nigdzie nie znalazłam, dlatego zastosowałam mini kukurydze w zalewie (ocet + cukier). Kosztuje ok. 6 zł za 180 g netto. Kiełki soi zastąpiłam kiełkami fasoli mung. Wyglądają tak samo. Pewnie nigdy nie zrozumiem, jak można jeść surowe pieczarki... Ja obrałam i lekko obgotowałam pieczarki i dopiero takie dodałam do sałatki. Pomimo niektórych wyszukanych dodatków, jak np. te w dressingu, sałatka smakiem nie zachwyca. Dlatego w skali od 1 do 10 przyznałam 7 pkt. Mój mąż przyznał taką samą ocenę.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Żałuję, że dopiero po paru miesiącach testowaniu dań Nigelli odkryłam tą sałatkę. Jest przepyszna!
DRESSING
1 dojrzałe awokado
125 ml kwaśnej śmietany
3 łyżki soku z limonki
1 ząbek czosnku, obrany
1 łyżeczka morskiej soli w kryształkach albo 1/2 łyżeczki zwykłej soli
duża szczypta świeżo zmielonego czarnego pieprzu
SAŁATKA
300 g gotowanego mięsa kurczaka, pokrojonego w cienki paski
1 jicama (ok. 500 g), obrana i pokrojona w zapałkę, albo jej odpowiednik tj. gruszka nashi albo dwie puszki odsączonych kasztanów wodnych, ew. jabłko Granny Smith
2 dymki, drobno posiekane
szklanka drobno posiekanej świeżej kolendry
125 g sałaty rzymskiej, pokrojonej w paski
Wyjmij łyżką miąższ z awokado i włóż do blendera wraz z pozostałymi składnikami dressingu. Zmiksuj wszystko na gładki krem. Włóż do miski składniki sałatki, zalej dressingiem i dokładnie wymieszaj.
SALSA POMIDOROWO-FASOLOWA
1 puszka drobnej czarnej fasoli
2 pomidory, wypestkowane i pokrojone
1 łyżeczka morskiej soli w kryształach albo 1/2 łyżeczki zwykłej soli
75 g marynowanej czerwonych jalapeno, posiekanych
1 łyżka soku z limonki
Odsącz fasolę z zalewy i wymieszaj w misce z posiekanymi pomidorami, solą, jalapeno i sokiem z limonki Sprawdź, czy salsa jest dobrze doprawiona, i podawaj ją z meksykańską sałatką z kurczakiem - w miseczce obok albo nałożoną na ten sam talerz.
Co do składników, to całe szczęście że Nigella podała zamienniki dla jicamy. W zwykłym hipermarkecie znalazłam gruszkę nashi. 1 gruszka kosztowała 2 zł. Potrzebne były dwie do przyrządzenia sałatki. Sałata rzymska jest dość droga. Za główkę zapłaciłam 7,5 zł. Darowałam sobie marynowane czerwone jalapeno, gdyż nadal podchodzę z dystansem do pikantnych papryczek. Ale żeby salsa była choć troszkę ostra, dodałam łyżkę słodkiego sosu chilli. Nie przypuszczałam, że ta sałatka zrobi aż takie wrażenie zarówno na moim mężu, jak i na mnie, ale także na naszych gościach. Bez głębszego zastanowienia przyznaję jej 10 pkt!
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Trzeba przyznać, że już samo zdjęcie jest mocno zachęcające.
2 łyżeczki oleju roślinnego
75 g mąki
50 g drobnego cukru
4 jajka
300 ml mleka 2%
350 g odsączonych drylowanych wiśni
1/2 łyżeczki cukru pudru (opcjonalnie)
Wlej olej do foremki, w której będziesz piec clafoutis, i wstaw do piekarnika nastawionego na 220 st. C. W dużej misce połącz mąkę z cukrem i, mieszając ręcznie albo mikserem, dodawaj po jednym jajku; wlej mleko i kirsz, jeśli go używasz. Kiedy piekarnik rozgrzeje się do odpowiedniej temperatury, wymieszaj ciasto z odsączonymi wiśniami, otwórz na chwilkę piekarnik, wyjmij foremkę, wlej do niej ciasto i szybko wstaw z powrotem do piecyka. Piecz przez 30 minut - w tym czasie ciasto zacznie ciemnieć i dramatycznie rosnąć przy brzegach, ale zaraz po wyjęciu z piekarnika opadnie, więc chwila triumfu i zadowolenia szybko minie. Odstaw deser na 10 minut, żeby przestygł (20 też może być, a deser jest równie smaczny na zimno) i oprósz cukrem pudrem przed podaniem, jeśli masz ochotę.
Ciasto pięknie wyrosło. Wiśnie najpierw się zatopiły w cieście przy wkładaniu do piekarnika, a potem zaczęły wypływać podczas pieczenia. Słoik drylowanych wiśni kosztuje ok. 8 zł. Pozostałe składniki są tanie i łatwo jest kupić. Ciasto jest delikatne i lepiej smakuje na ciepło niż na zimno. Zgodnie z mężem oceniliśmy je na 8 pkt.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
To moje pierwsze w życiu prawdziwe curry. Składniki na ok. 6 porcji:
2 łyżki oleju do woka
3 łyżki drobno posiekanej dymki
3-4 łyżki zielonej tajskiej pasty curry
1 kg filetów bez skóry z udek kurczaka, pokrojonych w kawałki ok. 4x2 cm
400 ml mleczka kokosowego z puszki
250 ml wrzątku
wystarczająca ilość bulionu w proszku albo w kostkach na 500 ml wody
1 łyżka sosu rybnego
185 g mrożonego groszku
200 g mrożonej soi
150 g mrożonej drobnej fasolki
3 łyżki kolendry, posiekanej
Rozgrzej olej w dużym rondlu, który ma pokrywkę, wrzuć posiekaną dymkę i smaż, mieszając przez minutę-dwie, a następnie dodaj pastę curry. Wrzuć na patelnię kawałki kurczaka i podsmażaj, stale mieszając, na dużym ogniu przez 2 minuty. Wlej mleczko kokosowe i bulion (tzn. wlej wodę i dodaj proszek/kostkę bulionową) oraz sos rybny, a później mrożony groszek i soję. Podgrzewaj na małym ogniu przez 10 minut, dodaj drobną fasolkę i gotuj jeszcze przez 3-5 minut. Podawaj z ryżem albo makaronem, posypane posiekaną kolendrą. Postaw obok talerzyk z cząstkami limonki, żeby każdy mógł sięgnąć i skropić swoją porcję.
To dobry i dość oryginalny sposób na kurczaka. Wszystkie składniki raczej proste i łatwo dostępne. Z wyjątkiem mrożonej soi. Nigdzie nie znalazłam soi pod taką postacią. Dlatego kupiłam zwykłe ziarna soi, które następnie moczyłam przez 12 godzin w zimnej wodzie, a potem ugotowałam. Mleczko kokosowe kosztuje ok. 6-7 zł za 400 ml. Pasta curry zielona kosztowała 4,9 zł za 115 g. Danie eleganckie, smaczne i proste. Polecam. Przyznaję 9 pkt.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Jak ujął mój mąż, jestem prawdziwą gospodynią, skoro upiekłam chleb... To mój pierwszy w życiu chleb. Myślałam, że to trudniejsze. Ale jednak okazuje się, że wystarczy wymieszać kilka składników, upiec i gotowe. Oto składniki na 1 bochenek:
200 g musli z płatkami owsianymi
325 g mąki razowej z pełnego przemiału
7 g (1 saszetka) suszonych drożdży
2 łyżeczki morskiej soli w kryształkach albo 1 łyżeczka zwykłej soli
250 ml półtłustego mleka
250 ml wody
Zmieszaj w misce musli, mąkę, drożdże i sól, następnie zalej mlekiem z wodą i wymieszaj. Ciasto będzie miało konsystencję gęstej owsianki. Przełóż ciasto do natłuszczonej albo silikonowej foremki "keksówki" o pojemności 900 ml. Wstaw chleb do zimnego piekarnika, nastaw temperaturę na 110 st. C i piecz przez 45 minut. Kiedy miną 3 kwadranse, zwiększ temperaturę do 180 st. C i piecz jeszcze godzinę. Po upływie tego czasu chleb powinien być złocisty i wypieczony. Wysuń z foremki bochenek, który choć zwarty, powinien "pusto" brzmieć, gdy się w niego od spodu postuka. Jeśli uznasz, że trzeba, możesz włożyć chleb jeszcze na kilka minut do piekarnika bez foremki. Połóż chleb na metalowej kratce do wystygnięcia.
Chleb piekłam 30 minut dłużej niż w przepisie. Nie mogłam się już go doczekać i zwiększyłam temperaturę piekarnika do 220 stopni. A to był błąd. W tej temperaturze skórka zrobiła się bardzo twarda i ciężko było ją później pogryźć. Za to środek był bardzo dobry. Zwłaszcza z masłem i dżemem pomarańczowym. Gdyby nie ta skórka, przyznałabym 9 pkt. A tak tym razem daję 7 pkt.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Nie będę ukrywać, że nie przepadam za białą czekoladą. Za to mój mąż ją uwielbia i właśnie z myślą o nim przygotowałam ten deser.
250 g białej czekolady, pokrojonej na niewielkie kawałki
250 ml śmietany kremówki
białko 1 jajka
1/4 łyżeczki ekstraktu miętowego
6 świeżych liści mięty (opcjonalnie)
Włóż kawałki czekolady do żaroodpornej miski, oprzyj ją na garnku z wodą gotującą się na małym ogniu i czekaj, aż się roztopi, od czasu do czasu delikatnie mieszając. Miską z rozpuszczoną czekoladą postaw na zimnej powierzchni, żeby nieco przestygła. W drugiej misce ubij śmietanę z białkiem i ekstraktem miętowym. Mieszanka powinna być raczej gęsta niż sztywna. Włóż dużą łyżkę śmietankowej mieszanki do miski z przestudzoną czekoladą, wymieszaj, a następnie delikatnie wmieszaj masę czekoladową do kremu śmietankowego. Rozłóż piankę do sześciu małych szklaneczek o pojemności 60 ml każda. Wstaw porcje pianki do lodówki, żeby się schłodziły, albo do zamrażarki na 10-15 minut. Możesz przed podaniem ozdobić je listkami mięty.
Długo szukałam ekstraktu bądź aromatu miętowego. W końcu się poddałam i postanowiłam dodać do kremu śmietankowego posiekane listki mięty. Nie sądziłam, że tak dobrze to wyjdzie. Pianka jest faktycznie puszysta i lekka, ładnie pachnie miętą. Ale zdecydowanie polecam ją fanom białej czekolady. Fanom ciemnej czekolady, raczej nie polecam. Pianka, zdaniem mojego męża, zasłużyła na 8 pkt.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Nie trzeba mnie zachęcać do tego typu dań. Zawsze lubiłam tortillę. Propozycja Nigelli jest całkiem smaczna, choć znalazłam coś, co bym w niej zmieniła.
175 g zimnego gotowanego mięsa kurczaka, pokrojonego w paski
50 g majonezu
50 g grubo tartego parmezanu
100 g pokrojonej w paski sałaty lodowej
1/4 łyżeczki sosu Worcestershire
sól i pieprz
4 miękkie tortille kukurydziane
Zmieszaj w misce wszystkie składniki poza tortillami. Połóż tortillę na blacie i nałóż czwartą część nadzienia na 1/4 powierzchni tortilli. Złóż tortillę na pół (przykrywając nadzienie pustą połową ciasta), a następnie jeszcze raz na pół, tworząc wypełniony nadzieniem rożek.
W przepisie brakuje informacji, jaką średnicę powinny mieć tortillę. W supermarkecie można kupić większe i mniejsze. Ja kupiłam chyba te mniejsze, bo nie sposób było zrobić rożek. Za mało ciasta albo za dużo nadzienia. Poza tym zrezygnowałam z dodawaniu sosu Worcestershire. Po niemiłym doświadczeniu smakowym, jakiego doznałam przy zapiekance croque-monsieur, wolałam nie dodawać sosu. Zresztą i bez niego "rożki" były pyszne. Jedną rzecz jednak zmieniłabym w tym przepisie. Danie na zimno owszem jest smaczne, ale jeszcze lepiej smakuje na ciepło i wtedy nadaje się idealnie na obiad albo kolację.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
To jedna z najpiękniejszych sałatek, jakie kiedykolwiek przygotowywałam. Szkoda tylko, że nie należy do tanich.
1 główka radicchio
200 g młodych listków botwinki (albo 2 paczki gotowej mieszanki sałat o czerwonawym odcieniu)
2 łyżeczki octu z sherry (albo czerwonego octu winnego)
2 łyżki oliwy z pierwszego tłoczenia
szczypta soli
8 świeżych fig przekrojonych na ćwiartki 275 g szynki Serrano w cieniutkich plasterkach
50 g sera Manchego
Podrzyj radicchio na niewielkie kawałki i wymieszaj z pozostałymi liśćmi. Zmieszaj w miseczce ocet, oliwę oraz sól i polej sałatę. Najpiękniej jak potrafisz ułóż na sałacie ćwiartki fig i paseczki szynki. Następnie zetnij cieniutkie płatki sera obieraczką do warzyw i rozrzuć swobodnie tu i ówdzie na całej kompozycji.
Sałatkę przygotowuje się w oka mgnieniu. Za to znalezienie odpowiednich składników zabrało mi trochę czasu. To jedno. A drugie to cena. Niestety składniki należą do tych droższych. Szynka Serrano 80 g kosztowała 9,5 zł. Ser Manchego - kg za 106 zł. Figi - szt. za 3,3 zł (ale później znalazłam również za 1,8 zł, pewnie można znaleźć jeszcze taniej). Cykoria radicchio - 200g za 6 zł. Sałatka zrobiła za to dobre wrażenie na gościach. Wygląda wspaniale. Nie chciałabym napisać, że smakuje przeciętnie, ale z pewnością mnie nie zachwyciła tak, jak spodziewałabym się, sądząc po cenie składników. Dlatego przyznałam 8 pkt.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Już od jakiegoś czasu przymierzałam się do ugotowania tej zupy. Długa lista składników trochę mnie przerażała. Wczoraj jednak pojechałam do Almy na poszukiwania składników. Oto lista pełna lista składników na zupę:
750 ml bulionu z kurczaka (nie z proszku)
500 g niewielkich ziemniaków albo 2 duże, obrane i pokrojone w 5 mm kostkę
100 g młodych, małych porów pokrojonych na centymetrowe kawałki
125 g miniaturowej kukurydzy, pokrojonej na kawałki grubości 1/2 cm
2 liście laurowe
1 łyżeczka mielonego kwiatu muszkatołowca
400 ml mleczka kokosowego
600 g filetu z wędzonego dorsza, pokrojonego w kostkę o boku 2 1/2 cm
60 ml soku z limonki
250 g małych lub średnich mrożonych krewetek
300 g odsączonej kukurydzy z puszki
1 łyżeczka morskiej soli w kryształkach albo 1/2 łyżeczki zwykłej soli
1 papryczka chili bez pestek, drobno posiekana
20 g świeżej kolendry, drobno posiekanej
Zagotuj bulion w średnim garnku. Gotuj w nim pokrojone ziemniaki, pory i małe kolby kukurydziane z dodatkiem liście laurowych i kwiatu muszkatołowca przez około 10 minut, aż będą miękkie. Wrzuć krewetki oraz ziarno kukurydzy i ponownie zagotuj. Dopraw solą do smaku i podawaj. Udekoruj każdą porcję posiekaną papryczką chili i aromatyczną kolendrą.
Gotować zaczęłam, zgodnie ze wskazówką Nigelli, w średnim garnku. Niestety szybko się okazało, że wraz z dodawaniem kolejnych składników, zupy szybko przybywało i ostatecznie skończyłam gotować w największym garnku, jaki posiadam.
Zamiast bulionu z kurczaka zagotowałam bulion na włoszczyźnie. A także zamiast łyżeczki mielonego kwiatu muszkatołowca, którego nie mogłam znaleźć, dodałam łyżeczkę gałki muszkatołowej. Kolby miniaturowej kukurydzy kupiłam w zalewie z wody, octu i cukru. Z przepisu nie wynika dokładnie, jakiego rodzaju mają być te kukurydze. Zresztą innej miniaturowej kukurydzy nie znalazłam. Ta w słoiku kosztowała 5,3 zł za ok. 135 g netto (bez zalewy). Mleczko kokosowe kupowałam chyba po raz pierwszy w życiu. Wybór był całkiem duży. Jako że nie wiedziałam, które jest lepsze, gorsze, kupiłam to ze środkowej półki cenowej (ani nie najdroższe, ani nie najtańsze). Za 400 ml zapłaciłam 7 zł. Ze krewetki koktajlowe (250 g) zapłaciłam 10 zł. Były już obrane i ugotowane. Wystarczyło je tylko zalać wrzątkiem. Mając już większość składników na zupę, podeszłam do stoiska z rybami. A tam się okazało, że fileta z wędzonego dorsza nie ma... Był natomiast cały dorsz wędzony albo polędwica z wędzonego dorsza. Nie miałam ochoty na wyjmowanie ości, zwłaszcza że zupę przygotowywałam dla gości. Wiedząc, że jest w środku polędwica z dorsza, mogłam jeść spokojnie i nie musiałam się obawiać, że ktoś trafi na przeoczoną przeze mnie ość. Niestety taki luksus kosztuje. Kilogram takiej polędwicy kosztuje 45 zł. Dużo, ale skoro miałam przetestować ten przepis to bez dorsza danie pewnie by się nie udało. W końcu potrzeba go aż 600 g, więc musi nadawać zupie przeważający smak. I tak było w rzeczywistości. Jadłam zupę i czułam tylko tego dorsza. Szczerze mówiąc, nie przepadam za takimi smakami i aromatami jak w tej zupie. Całe szczęście, że goście mieli inne odczucia. Mój mąż był za to zachwycony zupą i z końca stołu krzyknął do mnie 10 pkt. Co prawda to mój blog, ale stwierdziłam, że raz pozwolę mu ocenić danie. Moja ocena byłaby pewnie taka, że mało kto chciałaby ją gotować. Dlatego pozostańmy przy dziesiątce :). Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Znam takich, którzy nie potrafią żyć bez chipsów... Choć sama ich nie kupuję, a w domu są tylko podczas imprez, to raz zrobiłam wyjątek od reguły i kupiłam paczkę nachos bez powodu, który wcześniej uznałabym za uzasadniony. Tym razem nowym powodem stało się roquamole.
125 g roqueforta albo St. Agura
60 ml kwaśnej śmietany
2 dojrzałe awokado
35 g marynowanej zielonej jalapeno, pokrojonej na plasterki
2 dymki, drobno posiekane
1/4 łyżeczki papryki w proszku
1 paczka nachos
Zmieszaj w misce pokruszony ser ze śmietaną. Ugnieć miąższ awokado razem z serem i śmietaną. Jeśli owoce są dojrzałe, powinnaś sobie poradzić widelcem. Pokrój plasterki jalapeno na kawałki, dodaj do pozostałych składników razem z posiekaną dymką i wymieszaj.
Kupiłam paczkę żółtych nachos. Fioletowo-czarnych nigdy nie widziałam w sklepie, dlatego nie tracąc czasu na szukanie, wróciłam do domu i zrobiłam roquamole. Z tego wszystkiego zapomniałam kupić jalapeno. Na szczęście i bez niej dip smakował wybornie. Po ostatnim testowaniu potraw z chili podchodzę teraz z dystansem do papryki. Stąd nie dziwi mnie, że nie zauważyłam jej w przepisie. Przyznałam mężowi rację, że w przypadku jedzenia roquamole nachos są wręcz wskazane. Delektowanie się roquamole bez nachos traci cały efekt. Zastanawiałam się, czy można używać zwykłych chipsów. Wydaje mi się, że są raczej zbyt łamliwe do takiej pasty. Jej konsystencja jest zbyt mało płynna na chipsy. Ale może ktoś próbował jedzenie roquamole zwykłymi chipsami?... Zgodnie przyznaliśmy 9 pkt.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Batoniki są nie tylko dobrym pomysłem na deser. Są również pomysłem na drugie śniadanie.
125 g miękkiego masła
300 g dobrej gorzkiej czekolady 70%, połamanej na kawałki
3 łyżki płynnego golden syrup (lub sztucznego miodu albo masy krówkowej)
200 g twardych maślanych herbatników
100 g małych pianek masrhmallow (ew. "ptasiego mleczka")
2 łyżeczki cukru pudru do posypania
W rondlu o grubym dnie roztop masło oraz czekoladę i zmieszaj z syropem. Odlej 125 ml tego kremu i odstaw na bok. Włóż herbatniki do mocnego worka foliowego i pokrusz je, uderzając wałkiem do ciasta. Mają się rozpaść na większe i mniejsze kawałki. Zmieszaj pokruszone ciastka z czekoladowym kremem i dodaj pianki marshmallow. Przełóż masę do jednorazowej foremki aluminiowej (kwadratowej, o boku 24 cm); wyrównaj powierzchnię najlepiej jak się da. Zalej masę "czystym" czekoladowym kremem i wygładź powierzchnię. Wstaw do lodówki przynajmniej na 2 godziny, a najlepiej na całą noc. Pokrój na 24 batoniki i oprócz cukrem pudrem przez sitko o drobnych oczkach.
Zamiast golden syrup użyłam płynnego miodu. Co do pianek, to kupiłam pianki w kształcie smerfów w kolorze biało-niebieskim. Przed dodaniem pianek do masy czekoladowej podzieliłam je na mniejsze kawałki. Przepis jest banalny. Wyjątkowo łatwo i szybko się go testuje. I do tego efekt wspaniały. Ocenę przyznał mój mąż. A ja się z nim zgadzam. Batoniki zasłużyły na 9 pkt.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Zabawna nazwa. Postanowiłam przygotować to danie jako przystawka przed kolacją.
2 kulki mozzarelli z bawolego mleka
1 długa czerwona chili bez pestek, drobno posiekana
6 czarnych oliwek, drobno posiekanych
starta skórka z 1 cytryny umytej ciepłą wodą
1/2 ząbka czosnku przeciśniętego przez praskę
1/2 łyżeczki morskiej soli w kryształkach albo 1/4 łyżeczki zwykłej soli
3 łyżki oliwy z pierwszego tłoczenia
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
Pokrój mozzarellę na plastry i ułóż na talerzu. Wymieszaj w misce posiekaną chili z kawałeczkami oliwek, startą skórką cytrynową i czosnkiem. Dodaj sól, oliwę, posiekaną natkę i wymieszaj składniki szalonej gremolaty. Nałóż gremolatę na plastry mozzarelli.
Wiem, jak ostra jest papryczka chili. Przekonałam się testując inny przepis Nigelli (krem brokułowy z serem Stilton). Dlatego tym razem zastąpiłam chili czerwoną papryką smażoną w oliwie. Dla spragnionych ostrych dań polecam jednak chili, to byłaby wtedy naprawdę szalona gremolata. Przekąska okazała się lekka i smaczna. Polecam.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
To ciasto nie tylko ładnie wygląda, ale smakuje niebiańsko!
1 paczka (ok. 375 g) gotowego rozwałkowanego ciasta francuskiego (40x23 cm), rozmrożonego jeśli było zamrożone
2 łyżki niskosłodzonej konfitury albo dżemu morelowego
2 łyżki gęstej tłustej śmietany
1 nektarynka, pokrojona na 16 cząstek
125 g czarnych jagód
2 łyżeczki cukru Demerara
Rozgrzej piekarnik do 220 stopni. Rozłóż ciasto na wyłożonej papierem do pieczenia blasze i ponacinaj powierzchnię ciasta czubkiem ostrego noża prostopadle do krawędzi, tak żeby powstała ramka o szerokości ok. 2 cm. Zmieszaj w miseczce konfiturę albo dżem ze śmietaną i posmaruj ciasto przygotowaną mieszaniną wewnątrz ramki. Ułóż owoce na cieście, posyp cukrem i piecz 15 minut. Pokrój na kawałki i podawaj na ciepło.
Ledwie wyjęłam ciasto z piekarnika, pokroiłam na 6 dużych kawałków, a już 4 nie było. Mój mąż i ja po prostu rzuciliśmy się na nie. Chyba nie muszę go więcej zachwalać. Jest tak dobre, że samemu można zjeść pół ciasta za jednym razem. Ale tak to już jest zwykle z ciastem francuskim. Jest tak dobre, że z czym się go nie poda, smakuje prawie zawsze znakomicie.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
1 łyżeczka morskiej soli w kryształkach albo 1/2 łyżeczki zwykłej soli
80 ml pełnotłustego mleka
4 łyżki startego gruyere'a, ementalera albo cheddara
sos Worcestershire
Posmaruj kromki chleba musztardą. Na 3 kromkach ułóż warstwami ser-szynka i pokryj pozostałymi kromkami. Przekrój kanapki na pół po przekątnej. Wciśnij trójkątne kanapki do prostokątnego żaroodpornego naczynia o wymiarach 27x21x6 cm. Wymieszaj jajka z solą i mlekiem i zalej ciasno ułożone kanapki przygotowaną mieszaniną. Przykryj naczynie folią plastikową i wstaw na noc do lodówki. Następnego ranka rozgrzej piekarnik do 200 stopni. Wyjmij naczynie z lodówki i zdejmij folię. Posyp zapiekankę startym serem, pokrop sosem Worcestershire i zapiekaj 25 minut.
Długo szukałam sosu Worcesterhire. W końcu znalazłam go w sklepie Kuchnie świata. Za 150 ml zapłaciłam 18 zł. Dużo. Wygląda tak:
Potem znalazłam ten sam sos w Almie. Tyle że za 10 zł! Ale różnica! Ser gruyere także nie należy do tanich. Za 6 dużych plasterków zapłaciłam prawie 10 zł. Problemem też okazało się kupienie wieloziarnistego ciemnego pieczywa tostowego. Łatwo kupić biały chleb tostowy albo ciemny chleb wieloziarnisty, tyle że nie tostowy. W końcu kupiłam ten drugi. Pozostałe składniki należą do mniej wyszukanych i raczej nie drogich.
Zapiekanka wyglądała bardzo zachęcająco. Niestety nie posmakowała mi. Nie wiem, co w niej nie zagrało. Ogólnie lubię tego typu zapiekanki. Podejrzewam, że sos Worcestershire nie przypadł mi do gustu. Mój mąż również nie był zachwycony. Dokończył zapiekankę na kolację. Stwierdził, że taka odgrzewana lepiej smakuje. Jeśli kiedyś jeszcze będę piec zapiekanę croque-monsieur, to już raczej bez dodatku sosu Worcestershire. Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Zawsze się staram, aby przygotowane przeze mnie danie wyglądało jak danie w książce Nigelli. Zwykle się udaje, ale tym razem płynny karmel, choć przygotowywałam go 3 razy, nie wyszedł :(. Na szczęście sam flan wyszedł świetny. I udał się za pierwszym razem. Uff :).
150 g cukru
3 jajka
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
1 puszka niesłodzonego mleka skondensowanego
1 puszka słodzonego mleka skondensowanego
Rozgrzej piekarnik do 170 stopni i zagotuj pełen czajnik wody. Wsyp cukier do żaroodpornego, najlepiej miedzianej foremki do tart o ciężkim dnie (24 cm średnicy) i postaw ją na małym ogniu, żeby cukier się rozpuścił. Mieszaj delikatnie od czasu do czasu. Cukier zacznie się karmelizować - zdejmij go z ognia, zanim osiągnie kolor syropu klonowego i postaw na chłodnej powierzchni. Gdy foremka nieco przestygnie, zakołysz nią okrężnym ruchem, żeby karmel osadził się na ściankach, zanim się zestali. Wlej do miski zawartość puszek z mlekiem, i ubijając trzepaczką, dodaj jajka oraz ekstrakt waniliowy. Wlej mleczną mieszaninę do foremki z karmelem i ustaw ją na blasze do pieczenia. Wlej wrzątek do zewnętrznej blachy na głębokość 2,5 cm. Zapiekaj przez 40-45 minut, aż krem zastygnie. Ostrożnie wyjmij foremkę z kąpieli wodnej i odstaw do ostygnięcia. Wstaw flan do lodówki na noc, a przynajmniej na 4 godziny. Przed samym podaniem przykryj foremkę dużym talerzem o dość wysokich krawędziach, żeby zatrzymały płynny karmel, i odwróć do góry dnem.
Nie miałam miedzianej foremki, więc cukier rozpuszczałam najpierw na patelni, a jak się okazało, że zrobiły się z niego zbite grudki, to wzięłam garnek. Ale i to nie pomogło. Gdzieś przeczytałam, że do rozpuszczania cukru można użyć trochę wody. Tak zrobiłam za trzecim razem, ale chyba miałam nieodpowiednie proporcje. W końcu dałam sobie spokój. Wzięłam się więc za przygotowywanie mlecznej mieszaniny, co okazało się wyjątkowo proste w porównaniu z rozpuszczaniem cukru. Mój mąż ocenił flan na 10 punktów. Ja jednak wolę desery z czekoladą, dlatego przyznałam 9 punktów. A tak wyglądał flan zaraz po wyciągnięciu z lodówki i odwróceniu go do góry dnem.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Hmmm.... to danie jakoś mnie nie zachwyciło. Wydaje mi się, że nie trafiłam z doborem mięsa, pomimo iż kupiłam steki wieprzowe z szynki zgodnie z przepisem. Niestety steki wcale nie smakowały jak steki.
Do przygotowania dwóch porcji potrzebne są:
2 łyżeczki oleju czosnkowego
2 steki wieprzowe z szynki, ok. 200 g każdy
2 łyżki białego octu winnego
4 łyżki wody
świeżo mielony pieprz
2 łyżeczki miodu
4 łyżki posiekanej natki pietruszki
Na dość dużej patelni o grubym dnie rozgrzej olej i smaż steki po 3 minuty z każdej strony. Przełóż mięso na podgrzane talerze. Zdejmij patelnię z ognia. Starannie zmieszaj ocet z wodą, pieprzem i miodem, szybko wlej na patelnię i dodaj większość posiekanej natki. Wymieszaj z pozostałym na patelni tłuszczem i polej steki. Posyp mięso resztą natki.
Moje steki były dość grube, przez co musiałam je smażyć co najmniej 10 minut, zanim zaczęły wyglądać jak steki z książki. Smakiem nie przypominały steków niestety. Wydaje mi się, że szynka wieprzowa, którą kupiłam nie nadawała się za bardzo na steki. Chyba muszę kiedyś obejrzeć, jak Nigella przyrządza to danie i wtedy jeszcze raz spróbuję je przygotować. Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".
Nazwa deseru jest bardzo trafna. Mus przygotowuje się w oka mgnieniu. Do przygotowania 4-6 porcji potrzebne są:
150 g minipianek marshmallow (lub ptasiego mleczka)
50 g miękkiego masła
250 g gorzkiej czekolady 70%, pokrojonej na niewielkie kawałki
60 ml wrzątku
285 ml gęstej tłustej śmietany
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
W rondlu o grubym dnie zalej wrzątkiem pianki marshmallow, masło i czekoladę. Postaw rondel na niewielkim ogniu i podgrzewaj, aż składniki się stopią, mieszając od czasu do czasu. Zdejmij rondel z ognia. Ubij śmietanę z ekstraktem waniliowym, aż będzie sztywna, a następnie wymieszaj z czekoladową mieszaniną na jednolity krem. Rozłóż porcje musu do czterech większych szklanek albo pucharków (175 ml pojemności) albo 6 mniejszych (125 ml) i wstaw do lodówki, zanim podasz.
Mus jest pyszny. Mój mąż stwierdził w pierwszej chwili, że to nic innego jak jedzenie samej czekolady. Ale w trakcie jedzenia zmienił zdanie. Mus po podgrzaniu smakuje lepiej niż mus wyjęty z lodówki. Na kolana mnie jednak nie powalił. Dlatego przyznaję 7 punktów.
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".