niedziela, 30 stycznia 2011

Sernik klasyczny

Niewiele serników upiekłam w swoim życiu. Pewnie można by je policzyć na palcach jednej ręki. Zwykle robiłam serniki na zimno, gdyż wydawały mi się prostsze. Przepis Nigelli wydał mi się nieskomplikowany i dlatego wybrałam go do przetestowania.

Na spód:
  • 225 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 50 g miałkiego cukru
  • 25 g niesolonego masła o temp. pokojowej
  • 1 jajko
  • 45 ml mleka pełnotłustego
Na masę serową:
  • 725 g twarogu
  • 150 g miałkiego cukru
  • 4 jajka, białka oddzielone od żółtek
  • 50 g skrobi kukurydzianej (lub mąki ziemniaczanej)
  • 3 łyżki soku cytrynowego
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 250 ml śmietany kremówki, lekko ubitej
1. Rozgrzej piekarnik do 170 st. C i jeśli używasz jednorazowych foremek, włóż jedną w drugą, by całość była później bardziej stabilna przy wkładaniu sernika do pieca. Wsuń do piekarnika blachę, by było go na czym postawić.
2. By zrobić spód, wsyp mąkę i proszek do pieczenia do malaksera, dodaj 50 g cukru, 25 g masła i 1 jajko. Zmiksuj i nie wyłączając silnika, dodaj mleko i miksuj, aż mieszanina zacznie się zlepiać w grudki. Jeśli robisz spód ręcznie, w misce wetrzyj palcami masło w mąkę i drewnianą łyżką wymieszaj z resztą składników.
3. Wsyp mieszaninę do foremki lub na wyłożoną folią blachę. Rękami lub łyżką przyciśnij do dna, tworząc możliwie równą warstwę. Piecz w piekarniku 10 minut. Odstaw, by spód nieco przestygł przed wlaniem masy serowej.
4. Włóż ser do miski i utrzyj z cukrem, a następnie z żółtkami. Wmieszaj skrobię kukurydzianą (lub mąkę ziemniaczaną, to bardziej tradycyjny składniki, ale pod względem smaku nie robi żadnej różnicy), następnie sok cytrynowy, ekstrakt waniliowy i sól, a potem delikatnie połącz z lekko ubitą śmietaną.
5. W osobnej misce ubij białka niezbyt sztywno, dodaj łyżkę do masy serowej i energicznie wymieszaj. Dodaj resztę białek w 3-4 partiach i delikatnie wymieszaj.
6. Wyłóż masę serową na podpieczony spód z ciasta, potem ostrożnie wstaw do piekarnika i piecz godzinę; sernik powinien być upieczony z wierzchu, a w środku jeszcze nieco luźny, na wierzchu miejscami może być wręcz przyrumieniony.
7. Odstaw w foremce na metalową kratkę, by ostygł. Podczas stygnięcia sernik może nieco popękać. Potraktuj to jako oznakę autentyczności. Przykryj folią plastikową i schłodź przez noc w lodówce, dopiero potem można kroić na porcje i podawać.


Upieczenie spodu okazało się dziecinnie proste. Przygotowanie masy serowej wiązało się z wykorzystaniem co najmniej 3 misek, więc trochę się przy tym brudzi.
Wydaje mi się, że jakość sernika zależy w znaczącym stopniu od rodzaju twarogu, jaki się używa. Nie mam w tym póki co dużego doświadczenia, więc wybrałam, nie zastanawiając się za długo, twaróg sernikowy marki Piotr i Paweł. Okazał się całkiem kremowy, więc łatwo się go mieszało.
Zadowolona włożyłam sernik do piekarnika. Wydawał mi się dziwnie śnieżnobiały. Zwykle serniki są jasno żółte. Sernik zaczął się piec, kiedy zauważyłam, że na blacie pozostały w oddzielnej miseczce żółtka...No tak zapomniałam o nich. Nie pozostało mi nic innego, jak wyciągnąć blachę z piekarnika, zdjąć delikatnie masę serową z kruchego spodu i wymieszać z żółtkami. Wtedy dopiero mój sernik zrobił się jasno żółty :). Co ciekawe, przez moją nieuwagę sernik ani trochę na tym nie ucierpiał. Wyrósł przepięknie i popękał w niektórych miejscach, tak więc mogłam uznać, że jest autentyczny ;).
Największe rozczarowanie przeżyłam wtedy, kiedy doczytałam przepis do końca i okazało się, że sernik można jeść dopiero następnego dnia, po tym jak przez noc schłodzi się w lodówce. Ponieważ nie mogłam się go doczekać, najpierw spróbowałam jeden kawałek na ciepło, potem drugi kawałek po godzinnych schłodzeniu w lodówce i wreszcie trzeci zgodny z przepisem, czyli po całej nocy chłodzenia w lodówce. Znowu muszę przyznać rację Nigelli. Najlepiej smakował ten ostatni kawałek. Sernik jest puszysty i delikatny w smaku. Nie tworzy zbitej nie co twardej masy, jak to czasami bywa z sernikami w różnych cukierniach.
To mój pierwszy poważny sernik pieczony. I do tego się udał! Polecam, zwłaszcza tym, którzy nie mają jeszcze dużego doświadczenia w pieczeniu serników. 9 pkt!


Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Kuchnia. Przepisy z serca domu".

Zielone curry z kurczaka

Dziś na obiad przygotowałam kolejne curry według przepisu z kuchni tajskiej. Chyba powoli zaczynam odczuwać przesyt tajskich dań...

Dla 4 osób:
  • 450 g udek kurczaka, bez kości i skóry
  • 2 łodygi świeżej trawy cytrynowej
  • 1 1/2 łyżki oleju roślinnego
  • 2-3 łyżki zielonej tajskiej pasty curry
  • 3 łyżki szalotki w cienkich plasterkach
  • 3 łyżki grubo posiekanego czosnku
  • 1 łyżka drobno posiekanego korzenia galangalu lub imbiru
  • 4 liście kaffiru lub 2 łyżeczki pokrojonej na paseczki skórki limonki
  • 1 łyżka sosu rybnego
  • 2 łyżeczki cukru
  • 1 łyżeczka soli
  • 225 g małych bakłażanów w całości lub zwyczajnych bakłażanów pokrojonych na kawałki długości 2,5 cm
  • 400 ml mleczka kokosowego z puszki
  • 3 łyżki wody
  • mała garść świeżych liści kolendry
  • duża garść świeżych liści tajskiej lub zwyczajnej bazylii
Czas przygotowania: 15 min
Gotowanie: 20 min
1. Pokroić kurczaka na kawałki długości 2,5 cm. Usunąć zewnętrzne części łodyg trawy cytrynowej, zostawiając miękkie, białe części. Posiekać je drobno.
2. Rozgrzać wok lub dużą patelnię. Kiedy naczynie będzie bardzo gorące, włożyć do niego pastę curry i smażyć 2 min, mieszając. Wrzucić kurczaka i mieszać, aż mięso będzie całkowicie pokryte pastą.
3. Dodać trawę cytrynową, szalotkę, czosnek, galangal lub imbir, liście kaffiru lub skórkę limonki, sos rybny, cukier oraz sól i smażyć jeszcze 1 min, mieszając.
4. Wrzucić bakłażany i wlać mleko kokosowe oraz wodę. Zmniejszyć ogień i dusić 15 min, aż kurczak będzie gotowy. Dodać kolendrę oraz liście bazylii, zamieszać dokładnie i podawać od razu.


To curry, podobnie jak poprzednie, ma w sobie pewne składniki typowe dla kuchni tajskiej. Mleczko kokosowe, liście kaffiru, galangal... Tych dwóch ostatnich nigdzie dotąd nie znalazłam, więc używam zamienników, tj. skórkę limonki oraz świeży imbir.
Po tym curry stwierdzam, że raczej wolę czerwone niż zielone curry.
Nie do końca pasował mi tutaj bakłażan. Choć nie jest to wprost napisane w przepisie, to jednak widać na zdjęciu, że nie jest to taki tradycyjny bakłażan, który ma czarną skórkę z wierzchu. W Tajlandii występuje kilka rodzajów bakłażana. Niektóre z nich przypominają wielkie strąki zielonego groszku. I właśnie takie musiały być użyte w tym przepisie. Na zdjęciu bakłażan wygląda jak zielony groszek, tyle że jest znacznie większy od tradycyjnego groszku.
Curry podałam z ryżem. Jest bardzo egzotyczne. Zawdzięcza to głównie świeżemu imbirowi i skórce limonki.
Danie jest smaczne, choć dla kogoś, kto przetestował już kilka rodzajów curry, nie robi już takiego wrażenia. Przyznaję 8 pkt.


Przepis pochodzi z książki Kena Homa "Łatwa kuchnia tajska".

Frittata z mortadelą i mozzarellą

Poszukując nowych pomysłów na śniadanie w najnowszej książce Nigelli natknęłam się na ten przepis. Choć został umieszczony w rozdziale "Co podać na podwieczorek? Kuchenne rozterki", uważam, że jest to świetne danie na śniadanie.

4-8 porcji:
  • 6 jaj
  • 125 g mortaldeli, posiekanej
  • 125 g świeżej mozzarelli w kulce, posiekanej
  • 1 łyżka posiekanej natki pietruszki plus trochę do posypania
  • 1 łyżka świeżo utartego sera Parmezan
  • płatki soli morskiej i pieprz do smaku
  • 1 łyżka (15 g) masła
  • odrobina oliwy czosnkowej
1. Włącz grill w piekarniku, żeby się nagrzał. W misce ubij jajka, po czym dodaj pokrojoną w paski lub w kostkę mortadelę i mozzarellę.
2. Wsyp do masy jajecznej łyżkę natki, parmezan, sól i pieprz, pamiętając o tym, że zarówno mortadela, jak i parmezan same są już lekko słone.
3. Rozgrzej masło i olej na patelni (z ognioodporną rączką) lub żeliwnym płytkim rondlu o średnicy ok. 25 cm, a kiedy tłuszcz będzie gorący i pienisty, wlej omletową mieszankę.
4. Smaż ok. 5 minut na małym ogniu, nie mieszając, aż frittata się zetnie od spodu i zezłoci.
5. Przenieś patelnię do rozgrzanego grilla (ustawiając rączkę poza ogniem) i smaż frittatę, dopóki się nie zetnie z wierzchu.
6. Odstaw patelnię na dwie minuty, po czym za pomocą noża lub szpatułki oddziel brzegi frittaty i zsuń ją na deskę lub talerz. Podziel na 8 trójkątów tak jak tort, posyp resztką natki i podawaj z zieloną fasolką szparagową lub sałatą.


Nigdy nie przepadałam za mortadelą. Już na samo słowo, zaciskałam się wewnętrznie i mocno zamykałam usta, żeby czasem nie wpadła mi przypadkowo do ust. Stwierdziłam, że pora się z nią zmierzyć. Mortadela pojawia się w kilku przepisach Nigelli. Skoro ona ją stosuje, to pewnie wcale nie jest taka niesmaczna, jak zwykłam uważać.
W tym przepisie mortadella jest lekko przypieczona i do tego jest zanurzona w masie jajecznej, tak więc bezpośrednio jej smaku się nie odczuwa.
Jeśli chodzi o pozostałe składniki, to nie miałam już żadnych zahamowań, żeby je dodać do frittaty.
Już sam widok upieczonej frittaty bardzo pozytywnie mnie do niej nastawił. I do tego jak smakowała! Nigella miała rację, pisząc, że nie należy tego za dużo solić, bo już sam parmezan i mortadela są dość słone.
Podane składniki miały starczyć na 4 do 8 porcji. Moja frittata zaspokoiła głód tylko dwóch osób. Była naprawdę niezła! 9 pkt.

Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Kuchnia. Przepisy z serca domu".

sobota, 29 stycznia 2011

Farfalle w sosie carbonara z zielonym groszkiem

Kolejny przepis na makaron z książki Jamiego Olivera. I znowu się nie zawiodłam :).

Na 4 porcje:
  • 500 g makaronu farfalle (kokardki)
  • 1 jajko
  • 100 ml śmietany kremówki
  • sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
  • 12 plasterków pancetty lub wędzonego boczku, pokrojonych na kawałki
  • 3 garście świeżo wyłuskanego lub mrożonego groszku
  • listki oberwane z 2 gałązek świeżej mięty
  • 2 garście świeżego startego parmezanu
Najpierw w dużym garnku doprowadź do wrzenia osoloną wodę, włóż farfalle i ugotuj zgodnie z instrukcją na opakowaniu. W miseczce ubij jajko ze śmietanę, solą i pieprzem. W innym garnku usmaż pancettę lub boczek na złocisty kolor, aż stanie się chrupiący.

Kiedy makaron będzie już gotowy, na ostatnie półtorej minuty wrzuć do niego groszek. W ten sposób będzie pękał dopiero w ustach i będzie cudowny słodki smak. Po ugotowaniu odlej farfalle, pozostawiając trochę wody z gotowania. Włóż makaron do garnka z boczkiem i wmieszaj większość drobno pokrojonych listków mięty - jeżeli garnek jest zbyt mały, wymieszaj wszystko w dużej ogrzanej misce.

Teraz połącz makaron z jajkiem ubitym ze śmietaną. Trzeba to zrobić, kiedy makaron jest jeszcze gorący. W ten sposób jajko się zetnie, ale nie będzie przypominało jajecznicy. Pod wpływem ciepła makaronu utworzy delikatny gładki sos. Wymieszaj go, i jeżeli trzeba, dodaj trochę wody z gotowania, aby nie był zbyt gęsty. Dopraw solą i pieprzem, posyp parmezanem i pozostałymi listkami mięty i podawaj jak najszybciej.

Wow, to było naprawdę pyszne! Nie sądziłam, że wyjdzie tak dobrze. Użyłam wędzony boczek. Smażyłam go tak długo, aż wytopiło się z niego większość tłuszczu i stał się chrupiący. Sos też mi wyszedł. Nie było na szczęście jajecznicy z makaronem ;).
Wahałam się między 9 a 10 punktów, gdybym mogła przyznałabym 9,5 pkt. Ostatecznie po długim zastanowieniu przyznaję 9 pkt.


Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".

niedziela, 23 stycznia 2011

Placek z jabłkami (szarlotka)

Szarlotka to moje ulubione ciasto. Uwielbiam niemal każdą jej odmianę. A najbardziej taką, gdzie jest dużo jabłek.
Poniższy przepis zapowiadał się na 10 pkt... skończyło się jednak trochę inaczej.

Na 6 porcji

Ciasto:
  • 225 g mąki
  • 140 g masła
  • 85 g cukru pudru
  • skórka starta z 1 cytryny
  • 2 żółtka
Na nadzienie
  • mały kawałek masła
  • mąka do oprószenia
  • 1 duże jabłko do pieczenia, np. odmiana Bramley
  • 4 jabłka deserowe, np. Cox lub Braeburn
  • 3 łyżki brązowego cukru, najlepiej demerara
  • skórka z 1/2 cytryny
  • 1/2 łyżeczki zmielonego imbiru
  • garść sułtanek lub rodzynek
  • 1 żółtko wymieszane z odrobiną mleka
Rozgrzej piekarnik do temp. 150 st. C. Do robota kuchennego wsyp mąkę, masło, cukier puder, skórkę z cytryny, dodaj żółtka i odrobinę wody i wyrób ciasto. Posmaruj masłem metalową formę do pieczenia o średnicy 20 cm.

Podziel ciasto na pół. Jedną część rozwałkuj na blacie posypanym mąką na grubość 0,5 cm. Przenieś placek do metalowej formy i delikatnie rozsuń na boki. Nie przejmuj się, jeśli się rozerwie czy popęka - posklejaj tak, żeby ładnie wyglądało. Włóż formę i drugą połowę ciasta do lodówki i obierz jabłka. Jabłka odmiany Bramley pokrój na ćwiartki, a deserowe - na ósemki. Wrzuć je do małego garnka razem z cukrem, skórką z cytryny, imbirem, sułtankami lub rodzynkami i wlej łyżkę wody. Gotuj na wolnym ogniu 5 minut lub do miękkości. Zdejmij z palnika i ostudź.

Wyjmij foremkę i drugą połówkę ciasta z lodówki i wyłóż masę jabłkową na placek w blasze. Posmaruj jego brzeg jajkiem i rozwałkuj drugą porcję ciasta. Rozciągnij je i przykryj nim jabłka, mocno ściskając brzeg palcami i kciukiem. Nadmiar ciasta oderwij. Posmaruj wierzch jajkiem, zrób kilka nakłuć i piecz w piekarniku przez 45 do 50 minut. Kawałki placka wyjmujemy łyżką i podajemy z kremem lub śmietaną.


Chyba nie słyszałam wcześniej o jabłkach odmiany Bramley, Cox czy też Braeburn. Do ciasta użyłam te jabłka, które akurat miałam w domu, czyli Gloster i Cortland.
5 minut na gotowanie jabłek do zdecydowanie za mało, aby stały się miękkie. Może inne odmiany potrzebują mniej czasu, ale moje jabłka i po 10 minutach nie były jeszcze wystarczająco miękkie.
Mam też zastrzeżenia co do podanego czasu pieczenia. Po 50 minutach ciasto na wierzchu ciągle było jeszcze surowe. Ostatecznie piekłam je ok. 1:15. Ale skoro to szarlotka, to stwierdziłam, że choć nie mogę się jej już doczekać, to jednak poczekam te kilka minut dłużej, aby potem objadać się nią po uszy.
No cóż, było trochę inaczej. Placek wcale mnie nie zachwycił. Miałam wrażenie, że ciasto z wierzchu było jakieś niedopieczone. Z kolei ciasto na dnie formy prawie zniknęło. Tak jakby się rozpuściło. Całe szczęście że nadzienie pozostało i smakowało najlepiej z wszystkiego. Następnym razem wprowadzę może jakieś swoje modyfikacje. Ciężko jest mi się pogodzić z myślą, że szarlotka może nie zachwycać. Tym razem nie mogę dać jej 10 punktów. Przyznaję za to 8 pkt.

Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".

Makaron kobiety pracującej

Zachęciła mnie nazwa tego przepisu. Ten makaron do mnie pasuje :).

Na 4 porcje:
  • garść świeżej bazylii
  • sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
  • skórka starta i sok wyciśnięty z 1 cytryny
  • oliwa
  • 2 filety z tuńczyka (2 x 225 g), pokrojone na kawałki wielkości jednego kęsa lub 2 puszki tuńczyka w oleju, odsączonego
  • 400 g makaronu penne (rurki) albo spagetti
  • 8 filetów anchois
  • 2 garście kaparów (z zalewy)
  • 2 ząbki czosnku, obrane i drobno posiekane
  • garść czarnych oliwek bez pestek, posiekanych
  • 1-3 małych suszonych papryczek chili, pokruszonych lub 1 świeża czerwona papryczka chili wypestkowana i drobno pokrojona
  • 2 garście naprawdę dojrzałych pomidorów, drobno pokrojonych
  • dowolnie: kieliszek białego widna
  • garść świeżej natki pietruszki, drobno posiekanej
Zgnieć bazylię na papkę ze szczyptą soli i pieprzu. Dodaj skórkę i sok z 1 cytryny i 2-3 łyżki oliwy z oliwek. Wszystko dokładnie wymieszaj i albo tym natrzyj pokrojonego na kawałki świeżego tuńczyka, albo połącz z rozdrobnionym z puszki, a następnie pozostaw rybę na jakiś czas w tej marynacie.

W dużym garnku doprowadź do wrzenia osoloną wodę i ugotuj makaron zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Gdy tylko wstawisz makaron, wlej na dużą patelnię 4-5 łyżek oliwy i postaw patelnię na ogniu. Kiedy się rozgrzeje, włóż filety anchois i podsmaż do miękkości. Dodaj teraz czosnek, kapary, oliwki i chili i mieszając smaż dalej przez kilka minut. Jeżeli używasz świeżego tuńczyka, włóż go na patelnię razem z marynatą i obsmaż po obu stronach. Teraz dodaj pomidory i kieliszek białego wina. Jeżeli używasz tuńczyka z puszki, włóż go na patelnię razem z pomidorami. Zagotuj, a następnie przez 5 minut duś na wolnym ogniu, mieszając regularnie łyżką i rozdrabniając tuńczyka na coraz mniejsze kawałki. Uważaj, żeby nie gotować ryby zbyt długo, bo stanie się twarda. Przypraw solą i pieprzem.

Makaron powinien odcedź na durszlaku, pozostawiając trochę wody z gotowania. Połącz go z gorącym sosem z tuńczyka, dołóż natkę i wszystko dobrze wymieszaj. Być może, aby rozrzedzić sos, będziesz potrzebować jeszcze trochę oliwy i łyżkę wody, w której gotował się makaron.

Do przepisu wykorzystałam dwie puszki tuńczyka w oleju. Świeży tuńczyk kosztuje majątek i do tego ciężko go kupić. Filety anchois też nie należą do tanich, ale kupiłam możliwie najmniejszą puszkę.
Makaron okazał się mocno pikantny. To zasługa papryczki chili. Miał też lekko kwaskowy smak. A to z kolei zasługa soku z cytryny. Całość tworzyła jednak naprawdę niezły smak.
Danie przygotowuje się stosunkowo szybko. To niezłe danie, kiedy mamy niewiele czasu, a jednocześnie potrzebujemy przygotować coś bezmięsnego. Polecam. Makaron otrzymuje 9 pkt.

Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".

sobota, 22 stycznia 2011

Zupa z mlekiem kokosowym i kurczakiem

Kiedy dostałam w prezencie książkę "Łatwa kuchnia tajska" Kena Homa, otrzymałam jednocześnie informację, że zupa z mlekiem kokosowym i kurczakiem to jest tradycyjna tajska zupa i że jest niesamowita w smaku. Postanowiłam dzisiaj to sprawdzić.

Składniki na 4 osoby:
  • 2 łodygi świeżej trawy cytrynowej
  • 1,5 l bulionu drobiowego domowej roboty lub bulionu dobrej jakości ze sklepu
  • 2 łyżki grubo posiekanego świeżego korzenia galangalu lub imbiru
  • 6 liści kaffiru lub 2 łyżki grubo posiekanej skórki limonki
  • 6 łyżek szalotki w cienkich plasterkach
  • 225 g udek kurczaka, bez kości i skórki
  • 3 łyżki sosu rybnego
  • 4 łyżki soku z limonki
  • 2 świeże, czerwone lub zielone tajskie chili bez pestek, pokrojone na cienki paseczki
  • 1 łyżka cukru
  • 400 ml mleka kokosowego z puszki
  • garść świeżych liści tajskiej lub zwyczajnej bazylii
Czas przygotowania: 10 min.
Gotowanie: 1 1/4 godz.

1. Usunąć zewnętrzne części łodyg trawy cytrynowej, zostawiając miękkie, białe części. Pociąć je na kawałki długości 7,5 cm i rozgnieść ciężkim nożem.
2. Do dużego garnka wlać bulion. Dodać trawę cytrynową, galangal lub imbir, liście kaffiru lub skórkę limonki i połowę szalotki. Zagotować bulion, następnie zmniejszyć ogień, przykryć i gotować godzinę na wolnym ogniu. Przecedzić zupę prze sitko. Usunąć trawę cytrynową, galangal, liście kaffiru oraz szalotkę i wlać bulion z powrotem do garnka.
3. Pokroić kurczaka na kawałki długości 2,5 cm i wrzucić je do zupy razem z sosem rybnym, sokiem z limonki, chili, cukrem, mlekiem kokosowym i resztą szalotki.
4. Zagotować bulion, zmniejszyć ogień i gotować zupę 8 min. na wolnym ogniu. Przelać ją do dużej wazy, przybrać liśćmi bazylii i podawać od razu.

Jeśli chodzi o składniki, to najtrudniej było znaleźć trawę cytrynową. Ostatecznie świeżą trawę cytrynową znalazłam w Auchan. Galangal zastąpiłam imbirem, a liście kaffiru tradycyjną bazylią.
Zastanawiam się, czy właśnie nie z powodu tych zamienników zupa w smaku nie była aż tak dobra, jak mogłam się tego spodziewać. Słyszałam o tym daniu sporo dobrych opinii. Nastawiałam się więc na co najmniej 9 pkt, a może i 10. Tymczasem zupa była mało treściwa. Sam kurczak to za mało. Podałam do zupy bułkę, ale w dalszym ciągu czegoś brakowało. Następnego dnia ugotowałam makaron i dodałam do zupy. Nadal odczuwałam pewien niedosyt.
Ostatecznie zupę oceniam na 8 pkt.


Przepis pochodzi z książki Kena Homa "Łatwa kuchnia tajska".

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Sałatka z dyni piżmowej, rukoli i orzeszków piniowych

Oto drugi przepis przetestowany z najnowszej książki Nigelli "Kuchnia. Przepisy z serca domu".
  • 1 dynia piżmowa, ok. 1 kg
  • 1 łyżeczka soli morskiej w płatkach albo 1/2 łyżeczki miałkiej soli
  • 1 łyżeczka mielonej kurkumy
  • 1 łyżeczka mielonego imbiru
  • 2 łyżki tłoczonego na zimno oleju rzepakowego albo oliwy i dodatkowo 2 łyżki do dressingu
  • 50 g złotych sułtanek
  • 60 ml wody, zagotowanej, prosto z czajnika
  • 1 łyżeczka octu sherry
  • 100 g liści rukoli i innych sałat
  • 50 g orzeszków piniowych, prażonych
1. Nagrzej piekarnik do 200 st. C. Nie zawracaj sobie głowy obieraniem dyni, przekrój ją tylko wzdłuż na pół i oczyść z pestek, po czym przekrój na plastry o grubości 1,5 cm, a następnie każdy z nich na cztery części.
2. Pokrojoną dynię włóż do miski, dodaj sól, przyprawy i 2 łyżki stołowe oleju, następnie wymieszaj wszystko i włóż na blachę do pieczenia (wyłożoną silikonową podkładką lub folią aluminiową). Nie płucz jeszcze miski.
3. Piecz dynię przez 30-40 minut. Po upływie pół godziny sprawdź, czy się upiekła, wbijając widelec w kilka kawałków - niektóre pieką się szybciej, inne wolniej.
4. Do miski z resztką przypraw wsyp rodzynki i zalej je wrzątkiem z czajnika. Kiedy wystygną, wlej do nich ocet i pozostałe dwie łyżki oleju. Starannie wymieszaj.
5. Na wielkim półmisku albo w misce ułóż połowę liści sałaty i wysyp na nie kostki upieczonej dyni. Dodaj pozostałą sałatę i posyp uprażonymi orzeszkami piniowymi. Wyskrob z miski rodzynkowy dressing i polej nim całą sałatkę. Przed podaniem delikatnie potrząśnij miską kilka razy.

Moja dobra koleżanka kupiła mi dynię. Nie sądziłam wcześniej, że można ją kupić o tej porze roku.
Nigella miała rację, żeby nałożyć rękawiczki CSI do krojenia dyni. Świeża dynia nie farbuje rąk aż tak bardzo jak upieczona. Krótki kontakt palców z upieczoną dynią i już można mnie było zakwalifikować do grona stałych palaczy. To niesamowite jak szybko farbuje na żółto.
Sałatka należy do tych wykwintnych. Zawdzięcza to prażonym orzeszkom piniowym, które niestety nie należą do tych najtańszych. Za 75 g orzeszków zapłaciłam 19 zł! Lepiej zatem nie przeliczać, ile kosztowałby kilogram...
W smaku sałatka jest dość delikatna, a przy tym nie co słodka dzięki sułtankom. Podałam ją na pierwsze danie obiadowe jako przystawka przez daniem głównym. Dobrze się komponowała. Przyznaję 8 pkt.

Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Kuchnia. Przepisy z serca domu".

niedziela, 9 stycznia 2011

Goujon z kurczaka z makaronem

Ciekawa nazwa i w miarę proste składniki. To mnie głównie skusiło, żeby przetestować ten przepis na dzisiejszy obiad.

Na 1 porcję:
  • 115 g makaronu jajecznego
  • 2 łyżki oleju
  • 1 pierś wiejskiego kurczaka, pokrojona na paski o szerokości 2,5 cm
  • kawałek świeżego imbiru wielkości kciuka, obranego i pokrojonego na cienkie plasterki
  • 1 świeża czerwona papryczka chili, bez pestek i drobno pokrojona
  • 1 łyżeczka przyprawy Pięć smaków
  • 3 dymki, drobno pokrojone
  • odrobina sosu sojowego
  • 1 łyżka płynnego miodu
  • garść kolendry, grubo posiekanej
  • sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
  • 1/2 cytryny
Czas: 4 min. 41 s.
Makaron wrzuć do garnka z wrzącą wodą i ugotuj według przepisu na opakowaniu - powinno wystarczyć kilka minut. Podczas gdy makaron się gotuje, mocno rozgrzej patelnię i wlej olej. Włóż paski kurczaka, imbir i chili. Wszystko wymieszaj i dodaj przyprawę Pięć smaków. Gdy kurczak się zarumieni, dodaj dymkę, sos sojowy i miód. Odcedź makaron, dodaj go razem z kolendrą do kurczaka. Dopraw do smaku, skrop cytryną i natychmiast poda.

Nie mierzyłam czasu, ale faktycznie danie robi się szybko. Nie miałam niestety świeżej kolendry, więc zastąpiłam ją natką pietruszki. Danie jest delikatnie słodkie i mocno aromatyczne dzięki przyprawie Pięć smaków i świeżemu imbirowi. Pięknie się prezentuje w głębokim talerzu, takim jak zwykle podaje się makarony w restauracjach. Goujon otrzymuje 8 pkt.

Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".

Omlet z chorizo i pomidorem

Dziś na śniadanie przetestowałam coś, co zostało zaliczone do rozdziału "Cudeńka w 5 minut". Przy omlecie został podany czas przygotowania - 4 min. 48 s. Cóż za dokładność!

Na 1 porcję:
  • oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia
  • 1 mała hiszpańska kiełbasa chorizo, pokrojona w grube plastry
  • 1 dojrzały pomidor, bez pestek i pokrojony w plastry
  • 2 gałązki świeżego majeranku lub pietruszki
  • 3 jajka z fermy ekologicznej
  • 1/2 świeżej czerwonej papryczki chili, pokrojonej w plasterki
  • sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
  • 1 szczypiorem, drobno pokrojony
Na małej patelni rozgrzej trochę oliwy, wrzuć chorizo i smaż przez minutę, potem dodaj pomidora i majeranek lub pietruszkę. Ubij jajka w małej misce, dodaj chili, dopraw solą i pieprzem i wlej na patelnię do kiełbasy i pomidora. Widelcem delikatnie rozprowadź jajka na patelni i wrzuć szczypiorek. Smaż aż jajka się zetną. Ten pyszny omlecik dobrze komponuje się z rukolą skropioną oliwą.

Nie mierzyłam czasu, ale razem z przygotowywaniem składników, w tym krojeniem, z pewnością zajęło mi to więcej niż 5 minut. Pewnie ekspresowe przygotowywanie składników to kwestia wprawy.
Najtrudniej było kupić hiszpańską kiełbasę chorizo. Zwykle sprzedaje się w polskich marketach grubą kiełbasę o dużej średnicy. Na szczęście w Almie była również paczkowana o średnicy 6 cm. Nie idealna, ale zbliżona do tej na zdjęciu w książce Olivera. Kiełbasa nazywała się Chorizo Vela Extra i kosztowała 8 zł (100 g). Drogo. Ale za to omlet wyszedł pyszny i nie muszę chyba dodawać, że nie raz go jeszcze przygotuję. 10 pkt.!


Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".

sobota, 8 stycznia 2011

Nadzwyczajna zupa cebulowa

Pierwszy raz w życiu gotowałam dzisiaj zupę cebulową!

Składniki na 4 porcje:
  • 1,1 kg cebuli, obranej pokrojonej w plasterki
  • garść świeżo oberwanych listków tymianku
  • 6 ząbków czosnku, obranych i pokrojonych w cienkie plasterki
  • 1 liść laurowy
  • oliwa
  • 1 duża grudka masła
  • 1,3 l bulionu (wołowego, z kurczaka lub warzywnego)
  • sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
  • 1 bagietka lub ciabatta
  • 115 g sera gruyere lub innego dającego się stopić
W garnku o grubym dnie z powłoką teflonową wolno przesmaż cebulę z tymiankiem, czosnkiem i liściem laurowym na sporej ilości oliwy i grude masła. Przykryj pokrywą i podduś wszystko razem na wolnym ogniu przez mniej więcej 15 minut, tak aby cebula się nie zarumieniła, mieszając od czasu do czasu, żeby nie przywarła do dna. Im wolniej uda się dusić składniki, tym lepiej. Następnie zdejmij pokrywkę, zwiększ ogień i zarumień cebulę na jasnozłoty kolor. Stanie się ona słodsza, a smak osiągnie prawdziwą głębię. Dolej bulion, zmniejsz płomień i znów gotuj na wolnym ogniu przez 20 minut. Możesz zebrać tłuszcz, ale ja uważam, że dodaje on smaku.
Przypraw odpowiednio solą i pieprzem. Kiedy już zupa smakuje doskonale, wlej ją do miseczek, po czym ustaw na blasze do pieczenia. Bułkę najlepiej jest porwać na kawałki, a nie pokroić na piękne, gładkie kromki. Wygląda to dużo ładniej i bardziej po wiejsku, kiedy są nierówne. W każdej miseczce połóż teraz na powierzchni zupy kawałek bagietki lub ciabatty, skrop oliwą i na wierzchu umieść ser gruyere. Aby bułkę lekko opiec, a ser rozpuścić, blachę wsuń do piekarnika rozgrzanego wcześniej do średniej temperatury lub ustaw pod grillem (uważaj, żeby miseczki nie popękały, a pieczywo się nie spaliło).

Kupiłam ponad kilogram cebuli. Planowałam ugotować zupę ze składników w takich ilościach, jakie podane są wyżej. Krojąc cebulę szybko jednak zmieniłam plany. Miałam pokrojoną 1/3 cebuli, kiedy łzy leciały mi już jak groch. Dlatego zdecydowałam, że ugotuję zupę z połowy składników. Jakoś udało mi się ostatecznie pokroić 550 g cebuli. Reszta była już banalnie prosta. Nie miałam niestety w domu świeżego tymianku, więc dodałam suszony. A ser gruyere zastąpiłam cheddarem.
Być może na zdjęciu zupa nie wygląda zbyt zachęcająco.
Brak w niej żywych kolorów, stąd też nie należy raczej do wdzięcznych obiektów do fotografowania. Za to smakuje wybornie. Jest bardzo rozgrzewająca. Idealna na zimowe dni. Choć zaplanowałam na dzisiaj również drugie danie obiadowe, to musiałam je przełożyć na następny dzień. Zupa cebulowa spokojnie posłużyła jako cały obiad.
Zupa otrzymuje 8 pkt.


Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".

Naleśniki quesadilla z pastą guacamole

Po przetestowaniu dwóch przepisów z rozdziału kanapki z książki Jamiego Olivera, wybrałam kolejny. Znowu licząc na 10 pkt. Tym razem było jednak mniej zachwycająco, ale równie smacznie.

Guacamole:
  • 2 lub 3 dojrzałe awokado
  • 2 lub 3 dojrzałe pomidory bez pestek
  • kilka wypestkowanych czerwonych papryczek chili
  • garść obranej i posiekanej dymki
  • garść świeżej kolendry
Wszystkie składniki wrzucić do robota kuchennego i wymieszać na jednolitą masę. Można dodać jeszcze kilka pokrojonych pomidorów, szczyptę soli i dodatkowo połowę awokado w małych kawałkach, aby uzyskać grubszą strukturę. Całość przełożyć do miski, doprawić solą morską, świeżo zmielonych pieprzem i odrobiną soku z cytryny lub limonki.

Składniki na naleśniki z nadzieniem:
  • tortille
  • kilka garści tartego sera cheddar i/lub czerwonego sera leicester
  • trochę pokrojonej na cienkie plasterki dymki
  • kilka garści pokrojonej świeżej kolendry i czerwonej papryki
  • kilka czerwonych i zielonych chili
Wszystkie składniki wymieszaj w misce i włóż pół garści pomiędzy dwie warstwy tortilli. Niektórzy lubią obsmażyć je na oleju, ale to sprawi, że będą tłuste i niezbyt zdrowe. Można je też piec na ruszcie lub położyć na średnio nagrzaną patelnię teflonową i po półtorej minuty pieczenia na każdej stronie quesadilla są chrupiące na zewnątrz i wilgotne w środku. Podawaj pokrojone na ćwiartki z guacamole, kwaśną śmietaną i piwem.

Zdecydowałam się na najprostszą wersję naleśników. Bez kwaśnej śmietany i bez piwa. Wybrałam również podgrzewanie na suchej teflonowej patelni. Naleśniki dość szybko się pieką i brązowieją, dlatego nie można ich zostawić na dłużej na patelni, bo się przypalają.
Zdecydowanie lepiej smakują ciepłe niż ostygnięte. Najbardziej podoba mi się w nich chrupki wierzch i wilgotny, lekko rozpływający się środek.
Te naleśniki to niezła propozycja na śniadanie. Już czuję, że będę je co jakiś czas przygotowywać. Naleśniki otrzymują 8 pkt.


Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".

piątek, 7 stycznia 2011

Kiełbaski koktajlowe

Tym razem nie uczestniczyłam w ocenianiu. Kiedy chciałam spróbować kiełbaskę, okazało się, że już ich nie było...
  • 1 kg (75) kiełbasek koktajlowych
  • 2 łyżki oleju sezamowego
  • 125 ml miodu płynnego
  • 2 łyżki sosu sojowego

1. Rozgrzej piekarnik do 220 st. C.
2. Rozdziel kiełbaski, jeśli są połączone, i rozłóż na dużej płytkiej blasze do pieczenia.
3. Dokładnie zmieszaj olej z miodem i sosem sojowym, polej kiełbaski i rękami - albo dwiema łyżkami - starannie wszystko wymieszaj, aż kiełbaski pokryją się lepką glazurą.
4. Zapiekaj kiełbaski przez 25-30 minut; przemieszaj je mniej więcej w połowie pieczenia, jeśli akurat będziesz przechodzić koło piekarnika.


Kiełbaski zaplanowałam na imprezę urodzinową mojej córeczki. Piekłam je po raz pierwszy. Długo ich szukałam w sklepie, aż w końcu wybrałam frankfurterki. Pokroiłam je na mniejsze kawałki i polałam glazurą.
Kiełbaski piekły się podczas przyjęcia i tak się złożyło, że ani razu nie przychodziłam akurat koło piekarnika, więc ani razu ich nie przemieszałam. Na szczęście, jak się okazało, nie było to konieczne.
Kiełbaski rozeszły się w oka mgnieniu. Wszyscy je chwalili. Wtajemniczeni w mojego bloga ocenili je na 10 pkt!


Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".

czwartek, 6 stycznia 2011

Hiszpański omlet

Hiszpański omlet pochodzi z rozdziału "W biegu" i jest polecany na drugie śniadanie albo piknik. Ja podałam go na szybki obiad.
  • 225 g młodych ziemniaków, przekrojonych na połówki
  • 4 jajka
  • 75 g pokrojonej smażonej/pieczonej papryki ze słoika
  • 3 dymki, drobno posiekane
  • 75 g tartego sera Manchego albo cheddara
  • 1 łyżeczka masła
  • odrobina oleju
  • sól i pieprz
1.Mocno rozgrzej górną grzałkę piekarnika (grill) w czasie, kiedy będziesz przygotowywać omlet.
2. Gotuj ziemniaki we wrzątku przez 15 minut, aż będą miękkie, i odlej wodę.
3. W misce roztrzep jajka trzepaczką, a następnie dodaj pokrojoną paprykę, dymkę oraz tarty ser i dopraw do smaku solą i pieprzem. Dodaj odparowane ziemniaki.
4. Na małej patelni o grubym dnie i żaroodpornej rączce rozgrzej masło z odrobiną oleju, wlej na nią jajeczną mieszankę i smaż przez 5 minut na niewielkim ogniu.
5. Gdy omlet jest ścięty od dołu nie odwracaj go, tylko wstaw na kilka minut do piekarnika pod gorącą grzałką, żeby ściął się wierzch.
6. Przełóż omlet na talerz i zostaw do ostygnięcia. Nie martw się, jeśli w środku jest jeszcze trochę luźny - "dosmaży" się, zanim ostygnie.
7. Gdy omlet ostygnie, pokrój go na 4 duże albo 8 małych trójkątnych porcji.


Omlet przygotowuje się szybko. Składniki są proste. Jako że jest zima i nie pora na młode ziemniaki, więc dodałam to, co jest akurat w sprzedaży.
Omlet jest w porządku, choć pewnie lepiej smakowałby, gdyby stanowił dodatek do jakiegoś mięsa. A tak sam w sobie, jak to mój mąż podsumował, to przecież same ziemniaki w jajku...
Ja aż tak krytyczna nie jestem. Smaku dodaje dymka i papryka.
Ale faktycznie omlet nie zachwyca jak dzisiejsze śniadanie (dwa poprzednie posty). Dlatego przyznaję 6 pkt.

Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".

Francuski tost z bananem i jagodami

Kanapka z łososiem (opis w poprzednim poście) tylko podrażniły żołądek, jak to mawia mój mąż. Musiałam szybko znaleźć coś innego, co byłoby szybkie i łatwe do przygotowania, a jednocześnie pozostawiłoby ostatecznie po całym śniadaniu przyjemne wspomnienie. Poprzeczka została ustawiona wysoko. Kanapka dostała bowiem aż 10 punktów.

Potrzebujesz dwa kawałków białego pieczywa średniej grubości, które cienko smarujesz masłem po obu stronach. Wymieszaj wybrane owoce z odrobiną miodu lub cukru, aby je trochę dosłodzić. Trochę rozgniecionego banana - utrzyma wszystko w całości.
W misce ubij 2 jajka z dodatkiem kilku łyżek cukru pudru i zamocz w nich obydwa kawałki chleba. Poczekaj aż nadmiar słodkiej mieszanki jajecznej spłynie, następnie rozsmaruj owoce na jednym kawałku, pozostawiając wolne miejsce wzdłuż brzegów chleba. Połóż drugi kawałek na wierzch i przygnieć. Jajko pomoże zlepić owoce. Smaż w małej ilości masła na średnio rozgrzanej patelni, z oby stron, naciskając kromki łopatką. Kiedy chleb będzie zarumieniony i trochę chrupiący, posyp go cukrem pudrem i podawaj z odrobiną śmietany polanej resztą mieszanki owocowej.


Jak dobrze, że miałam w zamrażalniku trochę jagód. Ten tost jest jak bajka i w dodatku z happy endem. Już od samego patrzenia robi się miło. Pierwszy kęs i od razu poczułam, że dobrze wybrałam. Tost jest przepyszny. A jednocześnie po zjedzeniu go, odczuwa się pewnego rodzaju nasycenie i nie chce się jeść już nic innego. Marzy się tylko o tym, by w ustach pozostał ten bajkowy smak.
Nie było zatem dyskusji, jaką ocenę przyznać. Oczywiście 10 pkt!


Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".

Kanapka z wędzonym łososiem, cytryną i śmietaną

Uwielbiam wędzonego łososia. Pewnie mogłabym go jeść co najmniej kilka razy w tygodniu.
Dlatego bez większego zastanowienia wybrałam właśnie ten przepis Jamiego Olivera.

Wszystko, czego potrzebujesz, to cienko pokrojony chleb pełnoziarnisty lub żytni i zdrowy niehodowlany łosoś - totalny odjazd! Aby zrobić tę doskonałą kanapkę, posmaruj chleb masłem, następnie do łyżki śmietany wciśnij sok z połowy cytryny i dopraw do smaku solą i dużą ilością świeżo zmielonego czarnego pieprzu. Ułóż warstwę łososia na kawałku chleba i posmaruj cytrynową śmietaną, na niej połóż następną warstwę ryby i przykryj wszystko drugim kawałkiem pieczywa. Dla wzmocnienia efektu możesz posypać łososia bardzo drobno startą skórką z cytryny.

Jamie miał rację. Kanapka jest wyśmienita. Nic dodać, nic ująć. Podałam ją na śniadanie. Zrobiłam dwie, jedną dla mnie, drugą dla mojego męża. Oczywiście okazało się, że jest to zdecydowanie za mało. Musiałam szybko znaleźć coś jeszcze na śniadanie. O tym będzie w następnym poście.
Kanapka już po pierwszym kęsie zdobyła 10 pkt.!


Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".

środa, 5 stycznia 2011

Babeczki (mufinki) bananowe

Bananowe mufinki robiłam już kilka razy. Jednak ciągle szukałam kawałków toffi w sklepach, aby moje mufinki były dokładnie takie jak na zdjęciu w książce Nigelli. Niestety jedyne co znalazłam to sos toffi, którego ostatecznie nie użyłam ze względu na nieodpowiednią konsystencję.

Składniki na 12 mufinek
  • 3 bardzo dojrzałe banany
  • 125 ml oleju roślinnego
  • 250 g mąki
  • 100 g drobnego cukru
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 150 g kawałków toffi (albo czekolady)
1. Rozgrzej piekarnik do 200 st. C i wyłóż papilotkami 12 foremek do mufinek.
2. Rozgnieć banany na gładką masę i odstaw na bok.
3. Wlej olej do dzbanka, dodaj jajka i ubij.
4. Wsyp do dużej miski mąkę, cukier, sodę oczyszczoną i proszek do pieczenia, a następnie dodaj mus bananowy.
5. Dodaj kawałki toffi (albo czekolady), wymieszaj i nałóż równe porcje ciasta do przygotowanych foremek - ja robię to łyżką do lodów i łopatką. Piecz 20 minut.


Mufinki przygotowuje się wyjątkowo szybko. Darowałam sobie toffi i czekoladę. Zamiast 3 bananów dodałam 4, a i tak nie bardzo potem czuć, że to są babeczki bananowe. Może nie trzeba ich miksować na mus, tylko wystarczy rozdrobnić na małe kawałki. Kiedyś spróbuję.
W porównaniu do mufinków gruszkowo-imbirowych (również według przepisu Nigelli), te wypadają nie co słabiej. Są trochę suche i nie do końca wyczuwa się, że są bananowe.
Następnym razem wprowadzić chyba swoje modyfikacje do tego przepisu, żeby ocena podskoczyła w górę. Tymczasem przyznaję im 7 pkt.


Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".

niedziela, 2 stycznia 2011

Bunuelos

Od dawna chciałam zrobić ten deser, ale ciągle brakowało mi jednego składnika. Nigdzie nie znalazłam wodorowinianu potasu. Według przypisu autora to jest sól kwasu winowego, który osadza się w beczkach podczas fermentacji wina. Składnik proszku do pieczenia. Można go kupić w niektórych aptekach.
Najpierw szukałam wodorowinianu w supermarketach, a potem zapytałam w paru aptekach. Za każdym razem sprzedawcy dziwnie na mnie patrzyli i nie wiedzieli, co to jest. Dlatego dałam sobie w końcu z tym spokój. Skoro jest to składnik proszku do pieczenia, to stwierdziłam, że dodam po prostu więcej proszku do pieczenia.

Składniki na 30 bunuelos:
  • 60 ml mleka
  • 1 jajko
  • 150 g mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/8 łyżeczki wodorowinianu potasu
  • 1 łyżka margaryny roślinnej
  • cukier puder
1. Wymieszaj w dzbanku mleko z jajkiem.
2. Wsyp do miski mąkę, proszek do pieczenia i winian potasu, dodaj margarynę i zagnieć ciasto ręcznie albo mikserem, aż osiągnie grudkowatą konsystencję.
3. Dolej do miski mleczno-jajeczną mieszaninę i wymieszaj całość, wyrabiając na gładką masę. Dodaj trochę mąki, jeśli ciasto za bardzo się klei.
4. Wlej olej do rondla na głębokość 2,5 cm i zagrzej na dużym ogniu.
5. Odrywaj od ciasta kawałki wielkości pomidorka koktajlowego i tocz z nich w dłoniach kulki. Wrzucaj je po kolei do oleju i smaż z obu stron na złocisty kolor.
6. Osusz bunuelos na kawałku ręcznika, ułóż na półmisku i oprósz cukrem pudrem, przecierając go łyżeczką przez sitko.

Ciasto mocno się kleiło, dlatego dodałam dodatkowo ok. 40 g mąki. Bunuelos smaży się bardzo szybko. Koniecznie trzeba posypać je potem cukrem pudrem. Wtedy naprawdę nieźle smakują.
Według mnie nie przypominają smakiem pączków, jak sugeruje Nigella. Bunuelos są malutkie, stąd bardziej czuje się chrupiącą skórkę niż puszysty środek.
Faktycznie pasują do kawy. Polecam.
Bunuelos otrzymują 7 pkt.


Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo".

Klasyczny tajski ryż smażony

Na trzecie tajskie danie do przetestowanie wybrałam klasyczny ryż smażony. Spodziewałam się czegoś więcej, ale i tak smakowało to lepiej niż gotowany ryż ze zwyczajnie usmażoną piersią z kurczaka.

Składniki na 4-6 porcji:
  • tyle długoziarnistego białego ryżu, aby wypełnić miarkę do poziomu 400 ml
  • 2 ubite jajka
  • 2 łyżeczki oleju sezamowego
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 225 g piersi kurczaka, bez kości i skórki
  • 2 łyżki oleju roślinnego
  • 2 łyżki grubo posiekanego czosnku
  • 1 mała, drobno posiekana cebula
  • 1/2 łyżki świeżo mielonego czarnego pieprzu
  • 3 łyżki sosu rybnego
  • 3 łyżki drobno posiekanej dymki
  • 3 łyżki drobno posiekanej świeżej kolendry
  • 2 małe, świeże, czerwone lub zielone tajskie chili, bez pestek, posiekane
Do przybrania:
  • 1 limonka, pokrojona na trójkątne kawałki
  • 4 smażone jajka (niekoniecznie)
1. Ugotować ryż zgodnie z instrukcją przynajmniej 2 godz. przed przyrządzeniem potrawy lub poprzedniego wieczoru. Umieścić ryż na blasze, ostudzić i wstawić do lodówki.
2. Ubić jajka z olejem sezamowym oraz solą i odstawić. Pociąć kurczaka na 1-cm kostki.
3. Rozgrzać na dużym ogniu wok lub sporą patelnię i wlać olej. Kiedy tłuszcz będzie tak gorący, że zacznie dymić, wrzucić czosnek, cebulę oraz czarny pieprz i smażyć 2 min, mieszając. Dodać kurczaka i smażyć jeszcze 2 min, mieszając. Wrzucić zimny ugotowany ryż i smażyć dalsze 3 min, mieszając.
4. Dodać sos rybny, dymkę, kolendrę oraz chili i smażyć 2 min, mieszając.
5. Na końcu wlać mieszaninę jajeczną i smażyć jeszcze przez 1 min. Przełożyć na półmisek, przybrać kawałkami limonki i smażonymi jajkami (niekoniecznie). Podawać od razu.


Gdyby nie zdjęcia w książce, pewnie zatrudniłabym stacjonarny mikser do ubijania jajek. Na zdjęciu widać jednak, że ubite jajka to nic innego jak wymieszane jajka, a to wiele zmienia.
Mój ryż trochę się poprzyklejał do reszty składników. Być może dlatego, że nie nabrałam jeszcze wprawy w smażeniu takich dań. Ale poza tym pozostałe przygotowywanie dania było w miarę proste. Zrezygnowałam jedynie ze smażonych jajek do przybrania. Zresztą od początku jakoś nie mogłam sobie wyobrazić tego dania razem ze smażonymi jajkami. Może w Tajlandii tak się właśnie to podaje i je.
Smażony ryż z kurczakiem oceniłam zgodnie razem z mężem na 7 pkt.


Przepis pochodzi z książki Kena Homa "Łatwa kuchnia tajska".

Krem z kukurydzy

Oto pierwszy przetestowany przeze mnie przepis z książki Jamiego Olivera "Moje obiady".
I moja pierwsza uwaga odnośnie książki. Niektóre przepisy, tak jak ten właśnie na krem z kukurydzy, jest opisany ciągłym tekstem. Stąd na pierwszy rzut oka trudno stwierdzić, jakie produkty będą potrzebne. Nie ukrywam, że taka prezentacja przepisu trochę utrudnia gotowanie. Mogę się tylko domyślać, że ma to swój cel. Trzeba przeczytać od razu cały tekst, żeby sprawdzić, jakie składniki należy przygotować. Być może to ma być rodzaj zachęty do gotowania.
Przypuszczam, że niedługo przyzwyczaję się do nowego przedstawiania przepisów.
Wybierając ten przepis, kierowałam się głównie zdjęciem w książce oraz nazwą dania. Byłam pewna, że będzie to zupa. Dlatego zaplanowałam, że będzie to na pierwsze danie obiadowe. Dopiero w trakcie gotowania oraz czytania przepisu zorientowałam się, że będzie to coś w rodzaju puree, które może zastąpić tradycyjne ziemniaki.

A oto cały przepis:
Najpierw ugotuj 400 g kukurydzy w rondlu z duża grudką masła, wodą (weź tyle, ile zmieści się w kieliszku do wina) i rozkruszonym suszonym chili. Gotuj pod przykryciem na średnim ogniu, aż kukurydza zmięknie. Następnie zmiksuj w robocie kuchennym na gładką masę o konsystencji kremu. Można teraz dodać kwaśnej śmietany, ale niekoniecznie - będzie ci smakować też bez niej. Przypraw krem do smaku solą i pieprzem i podawaj na dużym talerzu posypany listkami mięty i skórką otartą z pomarańczy.

Przyzwyczaiłam się, że w przepisie jest dokładnie podana ilość gramów poszczególnych składników. A tu jest mowa o grudce masła. Hmm... ile to jest? Dodałam na oko coś ok. pół łyżki.
Zamiast skórki pomarańczy dodałam skórkę mandarynki.
Krem podany na ciepło oceniam na 8 pkt. Raczej nie polecam kremu na zimno. Nie wiem, czy wtedy zasłużyłby nawet na połowę punktów.


Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".

sobota, 1 stycznia 2011

Smażony kurczak z chili i bazylią

Jako drugi przepis do przetestowania z książki "Łatwa kuchnia tajska" wybrałam smażonego kurczaka z chili i bazylią.

Składniki na 4 porcje:
  • 450 g udek kurczaka, bez kości i skórki
  • 2 łyżki oleju roślinnego
  • 3 łyżki szalotki w cienkich plasterkach
  • 3 łyżki grubo posiekanego czosnku
  • 3 świeże czerwone lub zielone tajskie chili bez pestek, pocięte na paseczki
  • 2 łyżki sosu rybnego
  • 2 łyżeczki ciemnego sosu sojowego
  • 2 łyżeczki cukru
  • duża garść liści tajskiej lub zwyczajnej bazylii
1. Pokroić kurczaka na kawałki długości 2,5 cm. Rozgrzać wok lub dużą patelnię. Kiedy naczynie będzie bardzo gorące, wlać 1 łyżkę oleju. Do gorącego tłuszczu wrzucić kawałki kurczaka i smażyć na dużym ogniu 8 min, mieszając, aż zbrązowieją. Wyjąć mięso z woka cedzakową łyżką i włożyć do durszlaka.
2. Rozgrzać ponownie wok i dodać resztę oleju. Wrzucić szalotkę oraz czosnek i smażyć 3 min, mieszając, aż zbrązowieją.
3. Włożyć mięso z powrotem do woka i dodać chili, sos rybny, ciemny sos sojowy oraz cukier. Smażyć 8 min na dużym ogniu, mieszając, aż kurczak będzie gotowy. Dodać liście bazylii i podawać od razu.

Według mnie podane wyżej składniki wystarczyły tylko na dwie zwykłe porcje obiadowe. Do smażonego kurczaka ugotowałam długoziarnisty ryż. Bardzo to razem pasowało.
Po raz pierwszy kupiłam i użyłam szalotki. To takie małe cebulki w kolorze fioletowo-brązowym. Mają jednak tą przewagę nad zwykłą cebulą, że podczas krojenia nie chce się od razu płakać, jak zwykle dzieje się podczas krojenia cebuli.
Za woreczek 10 szalotek zapłaciłam ok. 4 zł. Czyli całkiem sporo jak na warzywo.
Zamiast tajskich chili użyłam zwykłe chili. I znowu się zapomniałam... Wyjmując palcami pestki chili, dotknęłam na chwilę ust. Ależ mnie piekło. Dopiero lód pomógł.
Kurczak okazał się pyszny. Nie został nawet najmniejszy ślad po nim. Pozostało za to bardzo miłe wspomnienie smakowe. Kurczaka oceniam na 10 pkt!



Przepis pochodzi z książki Kena Homa "Łatwa kuchnia tajska".