Na spód:
- 225 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 50 g miałkiego cukru
- 25 g niesolonego masła o temp. pokojowej
- 1 jajko
- 45 ml mleka pełnotłustego
- 725 g twarogu
- 150 g miałkiego cukru
- 4 jajka, białka oddzielone od żółtek
- 50 g skrobi kukurydzianej (lub mąki ziemniaczanej)
- 3 łyżki soku cytrynowego
- 1/2 łyżeczki soli
- 250 ml śmietany kremówki, lekko ubitej
2. By zrobić spód, wsyp mąkę i proszek do pieczenia do malaksera, dodaj 50 g cukru, 25 g masła i 1 jajko. Zmiksuj i nie wyłączając silnika, dodaj mleko i miksuj, aż mieszanina zacznie się zlepiać w grudki. Jeśli robisz spód ręcznie, w misce wetrzyj palcami masło w mąkę i drewnianą łyżką wymieszaj z resztą składników.
3. Wsyp mieszaninę do foremki lub na wyłożoną folią blachę. Rękami lub łyżką przyciśnij do dna, tworząc możliwie równą warstwę. Piecz w piekarniku 10 minut. Odstaw, by spód nieco przestygł przed wlaniem masy serowej.
4. Włóż ser do miski i utrzyj z cukrem, a następnie z żółtkami. Wmieszaj skrobię kukurydzianą (lub mąkę ziemniaczaną, to bardziej tradycyjny składniki, ale pod względem smaku nie robi żadnej różnicy), następnie sok cytrynowy, ekstrakt waniliowy i sól, a potem delikatnie połącz z lekko ubitą śmietaną.
5. W osobnej misce ubij białka niezbyt sztywno, dodaj łyżkę do masy serowej i energicznie wymieszaj. Dodaj resztę białek w 3-4 partiach i delikatnie wymieszaj.
6. Wyłóż masę serową na podpieczony spód z ciasta, potem ostrożnie wstaw do piekarnika i piecz godzinę; sernik powinien być upieczony z wierzchu, a w środku jeszcze nieco luźny, na wierzchu miejscami może być wręcz przyrumieniony.
7. Odstaw w foremce na metalową kratkę, by ostygł. Podczas stygnięcia sernik może nieco popękać. Potraktuj to jako oznakę autentyczności. Przykryj folią plastikową i schłodź przez noc w lodówce, dopiero potem można kroić na porcje i podawać.
Upieczenie spodu okazało się dziecinnie proste. Przygotowanie masy serowej wiązało się z wykorzystaniem co najmniej 3 misek, więc trochę się przy tym brudzi.
Wydaje mi się, że jakość sernika zależy w znaczącym stopniu od rodzaju twarogu, jaki się używa. Nie mam w tym póki co dużego doświadczenia, więc wybrałam, nie zastanawiając się za długo, twaróg sernikowy marki Piotr i Paweł. Okazał się całkiem kremowy, więc łatwo się go mieszało.
Zadowolona włożyłam sernik do piekarnika. Wydawał mi się dziwnie śnieżnobiały. Zwykle serniki są jasno żółte. Sernik zaczął się piec, kiedy zauważyłam, że na blacie pozostały w oddzielnej miseczce żółtka...No tak zapomniałam o nich. Nie pozostało mi nic innego, jak wyciągnąć blachę z piekarnika, zdjąć delikatnie masę serową z kruchego spodu i wymieszać z żółtkami. Wtedy dopiero mój sernik zrobił się jasno żółty :). Co ciekawe, przez moją nieuwagę sernik ani trochę na tym nie ucierpiał. Wyrósł przepięknie i popękał w niektórych miejscach, tak więc mogłam uznać, że jest autentyczny ;).
Największe rozczarowanie przeżyłam wtedy, kiedy doczytałam przepis do końca i okazało się, że sernik można jeść dopiero następnego dnia, po tym jak przez noc schłodzi się w lodówce. Ponieważ nie mogłam się go doczekać, najpierw spróbowałam jeden kawałek na ciepło, potem drugi kawałek po godzinnych schłodzeniu w lodówce i wreszcie trzeci zgodny z przepisem, czyli po całej nocy chłodzenia w lodówce. Znowu muszę przyznać rację Nigelli. Najlepiej smakował ten ostatni kawałek. Sernik jest puszysty i delikatny w smaku. Nie tworzy zbitej nie co twardej masy, jak to czasami bywa z sernikami w różnych cukierniach.
To mój pierwszy poważny sernik pieczony. I do tego się udał! Polecam, zwłaszcza tym, którzy nie mają jeszcze dużego doświadczenia w pieczeniu serników. 9 pkt!
Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson "Kuchnia. Przepisy z serca domu".
wygląda bardzo apetycznie
OdpowiedzUsuń