Poniższy przepis zapowiadał się na 10 pkt... skończyło się jednak trochę inaczej.
Na 6 porcji
Ciasto:
- 225 g mąki
- 140 g masła
- 85 g cukru pudru
- skórka starta z 1 cytryny
- 2 żółtka
- mały kawałek masła
- mąka do oprószenia
- 1 duże jabłko do pieczenia, np. odmiana Bramley
- 4 jabłka deserowe, np. Cox lub Braeburn
- 3 łyżki brązowego cukru, najlepiej demerara
- skórka z 1/2 cytryny
- 1/2 łyżeczki zmielonego imbiru
- garść sułtanek lub rodzynek
- 1 żółtko wymieszane z odrobiną mleka
Podziel ciasto na pół. Jedną część rozwałkuj na blacie posypanym mąką na grubość 0,5 cm. Przenieś placek do metalowej formy i delikatnie rozsuń na boki. Nie przejmuj się, jeśli się rozerwie czy popęka - posklejaj tak, żeby ładnie wyglądało. Włóż formę i drugą połowę ciasta do lodówki i obierz jabłka. Jabłka odmiany Bramley pokrój na ćwiartki, a deserowe - na ósemki. Wrzuć je do małego garnka razem z cukrem, skórką z cytryny, imbirem, sułtankami lub rodzynkami i wlej łyżkę wody. Gotuj na wolnym ogniu 5 minut lub do miękkości. Zdejmij z palnika i ostudź.
Wyjmij foremkę i drugą połówkę ciasta z lodówki i wyłóż masę jabłkową na placek w blasze. Posmaruj jego brzeg jajkiem i rozwałkuj drugą porcję ciasta. Rozciągnij je i przykryj nim jabłka, mocno ściskając brzeg palcami i kciukiem. Nadmiar ciasta oderwij. Posmaruj wierzch jajkiem, zrób kilka nakłuć i piecz w piekarniku przez 45 do 50 minut. Kawałki placka wyjmujemy łyżką i podajemy z kremem lub śmietaną.
Chyba nie słyszałam wcześniej o jabłkach odmiany Bramley, Cox czy też Braeburn. Do ciasta użyłam te jabłka, które akurat miałam w domu, czyli Gloster i Cortland.
5 minut na gotowanie jabłek do zdecydowanie za mało, aby stały się miękkie. Może inne odmiany potrzebują mniej czasu, ale moje jabłka i po 10 minutach nie były jeszcze wystarczająco miękkie.
Mam też zastrzeżenia co do podanego czasu pieczenia. Po 50 minutach ciasto na wierzchu ciągle było jeszcze surowe. Ostatecznie piekłam je ok. 1:15. Ale skoro to szarlotka, to stwierdziłam, że choć nie mogę się jej już doczekać, to jednak poczekam te kilka minut dłużej, aby potem objadać się nią po uszy.
No cóż, było trochę inaczej. Placek wcale mnie nie zachwycił. Miałam wrażenie, że ciasto z wierzchu było jakieś niedopieczone. Z kolei ciasto na dnie formy prawie zniknęło. Tak jakby się rozpuściło. Całe szczęście że nadzienie pozostało i smakowało najlepiej z wszystkiego. Następnym razem wprowadzę może jakieś swoje modyfikacje. Ciężko jest mi się pogodzić z myślą, że szarlotka może nie zachwycać. Tym razem nie mogę dać jej 10 punktów. Przyznaję za to 8 pkt.
Przepis pochodzi z książki Jamie Oliver 'Moje obiady".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz